W mojej pielęgnacji indyjskie zioła odgrywają duża rolę, dlatego bardzo ucieszył mnie olejek do włosów, który otrzymałam w paczce od sklepu Helfy. Zawiera on oleje i wyciągi, które wpływają pozytywnie na skórę głowy, wzrost włosów, wzmocnienie ich, a także zapobiegają wypadaniu oraz pomagają pozbyć się łupieżu. Olejek trafił do mnie w kryzysowej sytuacji, w trakcie używania szamponu, który bardzo pogorszył mi stan skóry głowy (o szamponie pisałam w poprzednim poście), dzięki czemu mogłam wykorzystać go w celach regeneracyjnych.

Olejek jest naturalnym kosmetykiem, w którego skład wchodzą poleje bazowe (sezamowy, kokosowy oraz rycynowy) oraz ekstrakty ziołowe (m. in. z bhringaraj, brahmi, amli oraz bali). Znajduje się w szklanej buteleczce o zawartości 10 ml z kroplomierzem. 

Sesam indicum Oil* (olej sezamowy) - wnika w głąb włosa, działa zmiękczająco i poprawia elastyczność na całej długości,

Cocos Nucifera Oil * (olej kokosowy) - odżywia włosy i nadaje im blasku,

Ricinus Communis Oil (olej rycynowy) - wzmacnia włosy i przyśpiesza ich wzrost,

Eclipta Alba Leaf Extract (Bhringaraj) - działa odżywczo na skórę głowy, zapobiega wypadaniu włosów oraz rozdwajaniu się końcówek,

Bacopa Monniera Leaf Extract (Brahmi) - korzystnie wpływa na skórę głowy, dodaje włosom sprężystości i elastyczności,

Sida Cordifolia Extract (Bala) - wzmacnia włosy,

Butea Monosperma Extract (Palasa) – popularny w Azji środek na porost włosów,

Trigonella Foenum Graecum Seed Extract (wyciąg z kozieradki pospolitej) – zapobiega wypadaniu włosów,

Abrus Precatorius (modligroszek różańcowy) - zapobiega wypadaniu włosów,

Emblica Officinalis Fruit Extract (Amla )* - nadaje włosom blask, wzmacnia, eliminuje łupież, zapobiega przedwczesnemu siwieniu i wypadaniu włosów,

Citrullus Colocynthis Seed Oil (olej z arbuza kolokwinta) - przyśpiesza wzrost włosów i zapobiega wypadaniu

Rosmarinus Officinalis Essential Oil* (olej z wyciągiem z rozmarynu) - zapobiega powstawaniu łupieżu,

Daucus Carota Seed Oil (olej z nasion marchwi) - chroni włosy przed promieniowaniem słonecznym,

Tocopherol (witamina E) - zwalcza wolne rodniki, dzięki czem chroni przed uszkodzeniem naczynia włosowate zaopatrujące włosy w składniki odżywcze,

Cinnamomum Camphora Extract (wyciąg z cynamonowca kamforowego) - odkaża, pobudza krążenie, zapobiega wypadaniu włosów,

Onosma Hispidum Extract – odżywia i wzmacnia włosy,

Linalool**, Limonene**.

* składnik pochodzący z upraw ekologicznych

** otrzymane z naturalnych olejków eterycznych.

Olejek należy wstrząsnąć przed użyciem,a później około łyżeczki rozprowadzić na skórze oraz włosach, wmasować i odczekać co najmniej 2 godziny. Po tym czasie umyć włosy delikatnym szamponem. Producent zaleca, dla lepszego rezultatu, powtarzać taki zabieg 2-3 razy w tygodniu.

Pierwsze pozytywne wrażenie wywarł na mnie bogaty skład, wygląda na to, że każdy składnik ma tu swoje ważne dla włosów zadanie. Olejek ma charakterystyczny zapach, który nieco przypomina mi kamforę, nie jest nieprzyjemny, a po myciu szybko się ulatnia.

Po pierwszym użyciu zauważyłam już sporą poprawę, skóra głowy przestała mnie swędzieć, a po drugim odniosłam wrażenie, że skóra całkowicie wróciła do normy, nie pojawił się łupież, mimo że na wysuszonej skórze można było zaobserwować jego początki. Wbrew obawom, nie spowodował żadnego podrażnienia na suchej skórze, na którą go nakładałam. Włosy przestały wypadać i są w lepszej kondycji po suszeniu suszarką, niż wczesniej.

Co do stymulacji porostu włosów nie jestem w stanie się wypowiedzieć, bo aby to zaobserwować musiałabym używać olejku przez dłuższy czas, ale przekonałam się, że jest to dobry produkt na różne nieprzyjemne włosowe przygody, świetnie regeneruje włosy oraz skórę głowy. Olejek jest dostępny w sklepach Helfy i na www.helfy.pl, tam można znaleźć również większą wersję - 100 ml.

Kupując szampon i żel pod prysznic w jednym zwróciłam największą uwagę na składniki, które miały świetnie służyć włosom, dlatego kiedy skończył mi się wcześniej używany szampon, zaczęłam stosować ten produkt tylko do mycia głowy.

Nalepka w języku polskim informuje, że jest to wyjątkowo delikatny produkt 2 w 1 do pielęgnacji każdego rodzaju włosów i skóry ciała, stworzony na bazie naturalnych substancji i aktywnych składników roślinnych. Formuła została wzbogacona o wyciąg z lnu oraz oleje roślinne, które nadają mu właściwości odbudowujące, odżywcze i łagodzące. Wyciąg z lnu poprawia stan i wygląd włosów, zwłaszcza przesuszonych, cienkich i łamliwych, a proteiny ryżu mają działanie regenerujące, wygładzające i nawilżające dla skóry ciała jak i włosów. Produkt był badany dermatologicznie (wątpię czy to to samo co przebadany dermatologicznie), stworzony w taki sposób, aby ograniczyć do minimum wystąpienie alergii, formuła nie zawiera alergenów, użyty zapach to wyłącznie naturalne esencje - olejki eteryczne z biologicznych upraw.

Aqua (Water), Cocamidopropyl Betaine, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Caprylyl/Capryl Glucoside, Sodium Chloride, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Extract*, Glycerin, Hydrolyzed Rice Protein, Parfum(Fragrance) **, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil*, Lactic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Limonene, Linalool.

* z ekologicznych upraw 

* na bazie naturalnych olei eterycznych

Skład nie powala naturalnością, ale nie zawiera SLES, ani SLS, jedynie jego łagodniejszy zamiennik - laurylosarkozynian sodu, mimo to na moich włosach spowodował większe nieprzyjemności niż najgorsze szampony jakie miałam z SLS czy SLES. 

Pierwsze wrażenie to przyjemny, delikatny zapach, świeży, lekko cytrynowy, idealny dla produktów do mycia, bardzo dobrze się pieni. Po umyciu włosy trudno było rozczesać, dawno nie miałam szamponu, który sprawiałby takie problemy, ale rekompensował to efekt po wyschnięciu włosów. Po wysuszeniu były ładnie uniesione u nasady, a poniżej gładko ułożone i nie puszyły się, rezultat wydawałby się więc idealny. Niestety, to jeszcze nie wszystko.

Już po pierwszym myciu, swędziała mnie głowa, dzieje się to bardzo rzadko, więc od razu pomyślałam o nowym szamponie. Następnym razem umyłam włosy innym szamponem i swędzenia nie było. Postanowiłam dać produktowi Anthyllis kolejną szansę i umyłam nim głowę jeszcze ładnych kilka razy. Spowodowało to taki stan, że głowa swędziała mnie non - stop. Przypuszczałam, że mam zbyt wysuszoną skórę, choć momentami zaczęły mnie nachodzić różne gorsze obawy. Na szczęście, po wnikliwym obejrzeniu mojej skóry przez męża potwierdziło się, że jest ona ekstremalnie wysuszona. Miałam też wrażenie, że wypada mi więcej włosów niż zwykle, ale być może to efekt mojego przewrażliwienia. Szampon zmieniłam na inny, na głowę zastosowałam olejek, o którym zamierzam napisać w następnym poście, a produktu Anthyllis zaczęłam używać wyłącznie pod prysznic. W międzyczasie mój mąż też wypróbował szampon na sobie i efekt był podobny.

Po przygodach z myciem głowy została mi ponad połowa 250 ml-ej butelki, póki co nie mam uwag jeśli chodzi o używanie tego produktu do ciała, oczyszcza, nie wysusza skóry, ot taki zwykły żel pod prysznic, który ładnie pachnie, dobrze się pieni i kosztuje więcej niż większość dostępnych w drogeriach żeli.

U mnie zupełnie nie sprawdził się ten produkt jako szampon, ale być może dla osób z przetłuszczającą się skórą głowy może okazać się bardzo dobry (efekt uniesionych u nasady włosów był wspaniały), zalecam jednak ostrożność, a jeśli nie spisze się jako szampon, zawsze można go użyć jako żelu pod prysznic. Ja mimo wszystko czuję się rozczarowana, bo miał być to produkt „do pielęgnacji każdego rodzaju włosów i skóry ciała", który miał działać nawilżająco, a stało się odwrotnie. Cena około 20-21 zł.

Zobacz także:

Szampon i odżywka Beaver Professional do włosów suchych i zniszczonych

Vianek szampon odżywczy z ekstraktem z miodunki - czy stał się moim hitem (recenzja)

Vianek szampon nawilżający do włosów suchych i normalnych – mój hit

Maska do włosów Beaver Professional, Argan Oil, Therapy Mask Moisture Repair

Mydło detoksykujące

Składniki

Mydełko zawiera: aktywny węgle bambusowy, który absorbuje toksyny i zanieczyszczenia znajdujące się na skórze oraz usuwa martwy naskórek, a także delikatne dla skóry oleje - z babassu (o właściwościach nawilżających, zmiękczających, odżywczych i przeciwstarzeniowych) oraz olej ze słodkich migdałów (najbardziej łagodny wśród olejów, zalecany zwłaszcza do skóry alergicznej, dziecięcej, podrażnionej, suchej i atopowej).

Skład (INCI)

Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate, Water, Palmitic Acid, Orbignya Oleifera Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Charcoal Powder, Glycerin, Sodium Chloride, Tetrasodium EDTA, Tetrasodium Etidronate.

Opinia

Podsumowanie

Dziś poruszam temat aktualny szczególnie ze względu na porę roku, a mianowicie suplementację witaminy D3 i K2, które nie tylko dbają o nasze zdrowie, ale także o urodę. Witaminy te działają synergicznie - witamina D3 odpowiada za gospodarkę i wchłanianie wapnia przez organizm, ale dopiero witamina K2 pozwala skierować go tam, gdzie jest on najbardziej potrzebny.

Szacuje się, że 90% Europejczyków ma niedobory witaminy D, z czego aż 70% to głęboki niedobór tego składnika. W Polsce, w miesiącach od kwietnia do września witamina D jest syntezowana w organizmie dzięki ekspozycji na promienie słoneczne, niestety między październikiem a marcem, synteza skórna witaminy D praktycznie nie występuje. W związku z powyższym konieczna jest odpowiednia suplementacja, która powinna zostać bardzo starannie wybrana. Zanim wyjaśnię Wam na jakie suplementy i dlaczego ja się zdecydowałam pokrótce opiszę znaczenie witaminy D3 i K2 dla naszego organizmu.

- wpływa na prawidłowe wchłanianie i wykorzystywanie wapnia i fosforu, dzięki czemu pomaga w urzynaniu zdrowych kości i zębów,

- umożliwia prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego,
- pomaga w utrzymaniu właściwego poziomu wapnia we krwi, wspierając funkcjonowanie układu nerwowego i mięśniowego,
- zwiększa produkcję przeciwzapalnych i przeciwalergicznych białek w komórach, dzięki czemu - zapobiega powstawaniu alergii,

- reguluje syntezę i wydzielanie insuliny, przez co zmniejsza ryzyko cukrzycy,

- deficyt witaminy D wpływa negatywnie na cały organizm, wzrasta bowiem ryzyko cukrzycy, nadciśnienia, osteoporozy, depresji, złamań kości, oraz chorób autoimmunologicznych, a także nowotworów, w tym m.in. raka piersi, jelita grubego, prostaty. 

Szacuje się, że z diety pochodzi 10–20% dziennego zapotrzebowania witaminy D.

Wskaźnikiem zawartości witaminy D w organizmie jest pomiar stężenia 25-hydroksycholekalcyferolu [25(OH)D3].

Stosowanie filtrów UV obniża syntezę witaminy D (np. krem z filtrem nr 15 obniża syntezę witaminy D o 99,9%). Na syntezę wpływa również stopień nasłonecznienia, pora roku i pora dnia, stopień zanieczyszczenia powietrza, grubość pokrywy chmur, wielkość eksponowanej skóry, otyłość oraz niektóre choroby.

Regularne korzystanie ze specjalnych lamp UV emitujących promieniowanie UVB w zakresie 290–315 nm mogłoby zapobiec spadkowi poziomu 25(OH)D w surowicy krwi w okresie jesienno-zimowym, niestety dostępne w Polsce solaria posiadają zazwyczaj lampy emitujące promieniowanie powyżej tego zakresu, a więc promieniowanie UVA, które powoduje wręcz rozkład wewnętrznych zasobów witaminy D. 

- wzmacnia kości i zęby,

- odpowiada za transport wapnia do kości zapobiegając jego odkładaniu się w tętnicach,

- wzmacnia działanie witaminy D3 i podnosi jej skuteczność,

- przeciwdziała nowotworom,

- wpływa na prawidłową krzepliwość krwi, zapobiegając obfitym miesiączkom i częstym krwawieniom z nosa,

- zapobiega osteoporozie i pozwala zmniejszyć skutki istniejącej już choroby,

- wzmacnia wytrzymałość i odporność kości na złamania,

- przyspiesza regenerację kości po urazach,

- wpływa na prawidłowy rozwój kości u dzieci i młodzieży,

- zmniejsza ryzyko miażdżycy, zawału serca i udaru mózgu,

- chroni serce i tętnice przed zwapnieniem,

- reguluje ciśnienie krwi,

- ma właściwości przeciwutleniające porównywalne do koenzymu Q10 oraz do witaminy E,

- zapobiega powstawaniu próchnicy i kamienia nazębnego,

- poprawia wchłanianie substancji odżywczych,

- reguluje poziom testosteronu,

- niedobór witaminy K wpływa na wiele chorób, nie tylko kostnych, czy krążenia, ale również na choroby nowotworowe oraz chorobę Alzheimera .

Naturalnie znajduje się głównie w produktach zwierzęcych. Do źródeł zalicza się m.in. wątróbkę (cielęcą, gęsią i kurzą), sery, żółtko jaja, masło, salami oraz boczek, mięso kurze i gęsie. Witaminę tę można znaleźć w łososiu, makreli oraz w kiszonych warzywach. Największa ilość witaminy K2 MK7 występuje w nattō - japońskiej potrawie ze sfermentowanej soi. Danie to nie jest chętnie jedzone przez Europejczyków, ze względem na nieprzyjemny zapach i kleistą konsystencję.
Aby uzupełnić niedobory zarówno witaminy D3 oraz K2, powinniśmy więc sięgnąć po suplementy diety. 

Zdecydowałam się na kapsułki Polskiej marki Cheers, ponieważ nie zawierają wypełniaczy, barwników i innych składników, których staram się unikać, w tym talku, którego wiele z nas wystrzega się w kosmetykach, a często dodawany jest do łykanych przez nas leków i suplementów diety.

- wysoka biodostępność - stopień, w jakim organizm może wykorzystać dostarczoną substancję,

- zawartość witaminy K2 Mk-7 - najbardziej aktywnej biologicznie postaci witaminy K2,

- jest to produkt bezglutenowy,

- kapsułka nie zawiera substancji żelujących,

- wykazuje się wysoką przyswajalności, dzięki technologii gwarantującej stopniowe uwalnianie witaminy D3.

Skład: ekstrakt z otrębów ryżowych; otoczka kapsułki – hydroksypropylometyloceluloza; menachinon-7 (witamina K – K2VITAL® MCC); mikrokapsułkowany cholekalcyferol (witamina D – Quali®-D).

Kapsułki znajdują się w plastikowym słoiczku, a zapakowane są w kartonik, w którym znajdziemy również ulotkę zwierającą wszystkie ważne informacje. W jednym opakowaniu znajduje się 60 kapsułek. Jedna kapsułka zawiera 2000 IU (50 μg) witaminy D oraz 100 μg witaminy K2.

W ofercie są także następujące suplementy diety: Witamina C, Witamina B COMPLEX, Potas Premium, ZMB6 Premium, Multiwitamina, OMEGA3, Gęste Mocne Włosy. 

Jeśli zainteresowały Was produkty marki Cheers, możecie kupić je w obniżonej cenie. Firma przygotowała dla moich czytelników bezterminowy kod rabatowy o wysokości 15% na pierwsze zakupy, o treści calluna15.

Wiele razy wspominałam, że moim ulubionym mydłem jest Yope Werbena, ponieważ ma przyjemny odświeżający zapach. Teraz trafiłam na żel pod prysznic z werbeną, który wzbudził moje duże zainteresowanie. Jest to produkt marki Yaka, z którą pierwszy raz mam do czynienia.

Żel znajduje się w wygodnej do użycia spłaszczonej butelce, o pojemności 200 ml, z której bardzo łatwo wydobyć tyle żelu ile się potrzebuje. Produkt ma świetny skład, który stanowią między innymi: ekstrakt z liści i kwiatów werbeny zwyczajnej, wywar z werbeny cytrynowej, d-pantenol, olejki esencjonalne oraz oliwa z oliwek.

Aqua/Water with infusion of Verbena Officinalis Leaf and Flower Extract (ekstrakt z liści i kwiatów werbeny zwyczajnej) - dba o kondycję skóry i błon śluzowych, działa przeciwzapalnie, łagodząco i antybakteryjnie

Lippia Citriodora Decoction & Leaf (wywar z werbeny cytrynowej) charakteryzuje się pięknym, cytrusowym zapachem, pozytywny wpływ na nastrój i funkcjonowanie układu nerwowego,

Sodium Cocoyl Glutamate - substancja myjąca pochodzenia naturalnego, będąca kombinacją kwasu glutaminowego i naturalnych kokosowych kwasów tłuszczowych,

Disodium Cocoamphodiacetate - bardzo łagodna dla skóry substancja myjąca, usuwa zanieczyszczenia z powierzchni skóry, substancja pianotwórcza i stabilizująca pianę w kosmetykach myjących,

Cocamidopropyl betaine - (betaina kokoamidopropylowa) - substancja aktywnie myjąca,

D- Panthenol (prowitamina B5) – działa nawilżająco, przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia,

Sorbitol – humektant, utrzymuje wodę oraz wspomaga konserwację,

Cananga Odorata Flower Oil (Olejek eteryczny – Ylang-Ylang) - reguluje pobudliwość, odpręża, i tonizuje,

Rosmarinus Officinalis Leaf Extract (ekstrakt z rozmarynu) – wykazuje silne własności antybakteryjne, przeciwgrzybicze, przeciwwirusowe i antyseptyczne, działa również regenerująco i antyoksydacyjne,

Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil - olejek z drzewa herbacianego,

Artemisia Absinthium Oil - olejek piołunowy,

Olea europaea (Olive Oil) - oliwa z oliwek,

Natural Fragrance,

Citric Acid - kwas cytrynowy.

Zacznę od zapachu, bo ten najbardziej mnie ciekawił. Werbena nie jest głównym składnikiem zapachu, więc różni się on od tego, który ma wspomniane wcześniej mydło w płynie, niemniej jednak zapach również mi się podoba. Zawartość wielu naturalnych substancji spowodowała, że przypomina mi on nieco landrynki, lub jak kto woli tradycyjną oranżadę.

Kolor żelu też podobny do oranżady, bo żółty, delikatnie wpadający w zielony.

Co do działania, produkt bardzo dobrze się pieni, szczególnie jak na żel z naturalnym składem, bez SLES i tym podobnych inwazyjnych substancji pianotwórczych. Konsystencja bardzo mi odpowiada, nie jest ani za gęsta, ani za rzadka, dzięki temu żel jest bardzo wydajny. Dobrze oczyszcza, nie jest wysusza skóry, daje przyjemne poczucie odświeżenia. 

Przyglądając się składowi uznałam, że żel sprawdzałby się również do higieny intymnej, ponieważ wiele składników bardzo dobrze działa na pielęgnacje tych okolic ciała. Jestem bardzo zadowolona z żelu ukraińskiej marki Yaka, i chętnie poznam więcej jej produktów.

Przed Świętami zaopatrzyłam się w całkiem sporą kolekcję naklejek na paznokcie. Były wśród nich naklejki ażurowe KillyS, które wydawały mi się najprostsze w użyciu. W praktyce okazało się, że ich aplikacja nie jest tak łatwa, ale opracowałam własny sposób, którym podzielę się z Wami w niniejszym poście.

Naklejki ażurowe na paznokcie marki KillyS dostępne są obecnie w wielu stacjonarnych drogeriach. W opakowaniu jest  10 naklejek oraz instrukcja, jak je aplikować. 

Wg producenta aplikacja naklejek jest łatwa i szybka, należy:

1. Wybrać odpowiednie dla paznokcia rozmiar naklejki.

2. Nakleić na gotowy manicure.

3. Nadmiar naklejki przypiłować lub obciąć.

4. Utrwalić lakierem nawierzchniowym.

 Powyższej metody próbowałam kilkakrotnie i za każdym razem naklejki odchodziły od paznokcia, szczególnie widoczne było to na brzegach, co ilustruje poniższe zdjęcie.

Postanowiłam nie dawać za wygraną, bo efekt jaki dają naklejki ażurowe bardzo mi się podobał. Przeanalizowałam opinie w internecie, o naklejkach KillyS nie znalazłam żadnej informacji, ale porównałam je z naklejkami Donegal, które były swego czasu popularne. Na początku wydawało mi się, że winna jest moja mocno zaokrąglona płytka paznokcia, ale ostatecznie zrozumiałam, że naklejki są zbyt szerokie oraz, że mają obramowanie, którego te z Donegal nie posiadają. Zostały mi  jeszcze dwa pełne zestawy naklejek, więc postanowiłam je poprzycinać. Moja metoda wygląda więc tak:

1. Przyciąć prawy i lewy brzeg naklejki.

2. Na polakierowane paznokcie przykleić odpowiednią do rozmiaru paznokcia naklejkę uważając, żeby nie dotykała skórek, bo wtedy nie będzie się trzymać.

3. Drugi koniec naklejki dopasować do kształtu paznokcia, przyciąć, przypiłować (pilnikiem 240), albo delikatnie odedrzeć (ta metoda o dziwo sprawdziła się u mnie najlepiej).

4. Mocno docisnąć naklejkę na całym paznokciu.

5. Nałożyć top coat.

Po przycięciu naklejki trzymały się znakomicie. Wbrew pozorom nie jest to żmudna praca. Nie mam cierpliwości ani talentu do zdobienia paznokci, a takie naklejki są wygodnym sposobem na ciekawy manicure.

Na załączonych zdjęciach lakier do paznokci Benecos Desire (Winna czerwień) oraz Eveline, MiniMAX quick dry & long lasting, lakier do paznokci, nr 00.

Naklejki trzymają się 4-5 dni.

Zobacz także:

Historia lakieru do paznokci

Naklejki na paznokcie nail stickers,mój świąteczny manicure

Kosmetyki do makijażu Benecos – mój świąteczny make-up

Medycyna estetyczna staje się w Polsce coraz bardziej popularna, ale nadal przez wiele osób utożsamiana jest z chirurgią plastyczną albo kosmetologią, mimo że są to trzy odrębne dziedziny. W medycynie estetycznej, w odróżnieniu od chirurgii plastycznej wykonuje się zabiegi ambulatoryjne, bez użycia skalpela, dopuszczając jedynie drobne nakłucia lub nacięcia, po których pacjent nie wymaga długotrwałej rekonwalescencji.

W porównaniu z zabiegami kosmetycznymi działającymi jedynie powierzchniowo, medycyna estetyczna ingeruje w głębsze warstwy skóry wykorzystując jej zdolność do regeneracji, przez co zabiegi te są o wiele bardziej skuteczne. Prócz strzykawek, wykorzystuje się działanie laserów, fal radiowych oraz innych specjalistycznych sprzętów.

Pod koniec 2017 roku Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej i Anti-Aging przeprowadziło badanie, w 450 gabinetach medycyny estetycznej w Polsce, z których wynika, że:

- mezoterapia (25%),

- zabiegi laserowe np. depilacja, poprawa kondycji skóry (21%),

- lipoliza (18%),

- zabiegi z wykorzystaniem technologii high-tech np. ultradźwięki, fale radiowe (13%),

- endermologia (7%),

- usuwanie żylaków (7%).

- toksyna botulinowa, czyli botoks (29%),

- wypełniacze (28%),

- mezoterapia (18%),

- zabiegi z wykorzystaniem tkanek autologicznych np. osocze bogatopłytkowe (9%),

- zabiegi laserowe (8%),

- peelingi chemiczne (4%).

Mezoterapia to zabieg medyczny polegający na dostarczeniu bezpośrednio do skóry właściwej substancji leczniczych, regenerujących lub odżywczych. Służy poprawie stanu i kondycji skóry na całym ciele. Jest najbardziej popularnym zabiegiem, ponieważ powoduje szybko widoczne efekty.

Dzięki mezoterapii można:
- nawilżyć i ujędrnić skórę (twarzy, szyi, dekoltu, brzucha, rąk, nóg, nóg i pośladków),

- zlikwidować cienie pod oczami,
- odmłodzić dłonie,
- zapobiec wypadaniu włosów.

Endermologia, czyli masaż podciśnieniowy, to zabieg, oddziałujący na skórę i podskórną tkankę łączną wykonywany za pomocą urządzenia złożonego z dwóch rolek i łagodnie działającego systemu ssącego. W wyniku działania tego urządzenia, zbita, stwardniała tkanka skupiająca komórki tłuszczowe zmiękcza się, co umożliwia uwolnienie i usunięcie nawet tego tłuszczu, który jest odporny na ćwiczenia fizyczne i dietę.

Zabieg z użyciem osocza bogato płytkowego tzw. plazmolifting stosuje się w przypadku oznak starzenia: zmarszczki, bruzdy, fałdy, kurze łapki, zmniejszona gęstość skóry, a także przy osłabionych lub wypadających włosach, gdy potrzebne jest wypełnienie blizn po trądziku oraz gdy chcemy, aby skóra szybciej się goiła i regenerowała po zabiegach.

Poleca się go szczególnie osobom poszukujących naturalnych metod odmładzania lub pacjentom z chorobami alergicznymi. Polega on na pobraniu krwi własnej pacjenta do specjalnych probówek, następnie probówki umieszczane są w specjalnej wirówce laboratoryjnej. Płytki krwi zostają oddzielone od pozostałych składników, a następnie zagęszczone i zawieszone w osoczu. Odpowiednio przygotowany preparat osocza bogatopłytkowego wstrzykuje się do skóry w wybrane miejsca.

Efekty zabiegu:

- wygładzenie zmarszczek i fałdów,

- poprawa ukrwienia skóry,

- ujednolicenie kolorytu skóry,

- poprawa elastyczności, napięcia i gęstości skóry,

- przyspieszenie procesów gojenia po zabiegach medycyny estetycznej.

Zamykanie naczynek to zabieg, który po raz pierwszy miałam wykonywany jeszcze jako dziecko, od tego czasu byłam na takich zabiegach kilkakrotnie, ponieważ jest to jedyny poznany przeze mnie sposób na pozbycie się pajączków.

Wykonuje się go przy użyciu lasera. Odpowiednio dobrane promienie trafiają bezpośrednio w naczynko i zamykają je. Zabieg powoduje chwilowe pieczenie w momencie strzału lasera. Efekt jest widoczny po kilku dniach. W przypadku drobnych naczyń skuteczny jest już pierwszy zabieg, zazwyczaj jednak potrzebne są dwa lub trzy.

Medycyna estetyczna ma swoje zastosowanie także w leczeniu łysienia, nadpotliwości oraz blizn i rozstępów. Jak widać dziedzina ta, to nie tylko zabiegi odmładzające. Jakie jest Wasze zdanie na temat medycyny estetycznej?

Korzystałam z:

dermaestetic.pl

laguel.pl

Po pozytywnych doświadczeniach z używaniem jako tonika, hydrolatu z róży damasceńskiej, postanowiłam wypróbować innego hydrolatu tego samego producenta – hydrolatu oczarowego, który również miał pozytywnie wpłynąć na moją cerę.

Hamamelis, czyli oczar wirginijski, to krzew wywodzący się z Ameryki Północnej. Rdzenni mieszkańcy Ameryki jako pierwsi odkryli cenne właściwości tej rośliny, dlatego nazywana jest również "złotem Indian”. Pozyskiwany z kory oraz liści ekstrakt znalazł szerokie zastosowanie w lecznictwie i kosmetyce. Hydrolat oczarowy ma szereg pozytywnych zastosowań, łącznie z najistotniejszym dla mnie wzmacnianiem naczyń krwionośnych.

- reguluje  wydzielanie sebum,

- przyspiesza gojenie ran i oparzeń,

- wzmacnia naczynia krwionośne,

- działa antyseptycznie, przeciwzapalnie,

- odświeża,

- wspomaga walkę z wolnymi rodnikami.

Hydrolat z oczaru wirginijskiego polecany jest do cery:

- naczynkowej, zaczerwienionej,

- trądzikowej,

- tłustej,

- podrażnionej,

- dojrzałej i zniszczonej.

- samodzielnie jako tonik (do codziennej porannej i wieczornej pielęgnacji stosować przemywając lub rozpylając na twarz kilkanaście minut przed nałożeniem kremu),

- jako tonik do skory głowy (zwłaszcza przy łupieżu),

- w formie okładów na lekkie oparzenia, skaleczenia, obtarcia itp.,

- jako dodatek do peelingów oraz maseczek w proszku,

- jako kompres na opuchnięte okolice oczu,

- do pielęgnacji tatuaży,

- jako dodatek do kremu do twarzy.

Używany przeze mnie hydrolat został wyprodukowany przez Laboratorium Cosmeceuticum. Znajduje się w szklanej butelce z ciemnego szkła o pojemności 100 ml z atomizerem.

Hydrolatu używam głównie jako tonika do skóry twarzy. Jest to hydrolat skoncentrowany, dlatego rozcieńczam go wodą destylowaną w proporcji 1:1. Zapach jest delikatny, ziołowy, wyczuwam go tylko w momencie nakładania na skórę.

Hydrolat zdecydowanie nadaje się dla osób ze skorą tłustą i mieszaną. Świetnie matuje, dzięki temu doskonale sprawdza się pod makijaż. Zauważyłam też, że  używanie hydrolatu spowodowało zmniejszenie się porów w skórze. Nie pojawiały się na mojej skórze wypryski, więc jestem przekonana, że tonik oczarowy na pewno sprawdzi się do cery trądzikowej. Niestety, przy codziennym używaniu hydrolatu zauważyłam, że pojawiły się nowe naczynka, dlatego do cery naczynkowej zdecydowanie bardziej polecam hydrolat różany, którego recenzję znajdziecie tutaj.