czwartek, 28 lutego 2019

Drewniany masażer do stóp z Rossmanna – czy jest lepszy od tradycyjnego


drewniany masażer do nóg opinie



Półtora roku temu na moim blogu pojawił się tekst na temat przyrządów do masażu z Rossmana. Zabrakło tam jednego masażera, który mam najdłużej - drewnianego masażera do stóp. W związku z tym, że moi czytelnicy byli zainteresowani również tym masażerem, postanowiłam dzisiaj napisać co myślę na jego temat.

Masażer do nóg z Rossmanna kupiłam kilka lat temu. Taki przyrząd był mi potrzebny, ponieważ przytrafił mi się kiedyś niefortunny upadek, zakończony złamaniami w kościach stopy i problemami ze stawem skokowym. Stopa jest teraz bardziej wrażliwa na wszelkie niewygody, więc uznałam, że z masażera będę często korzystać.

Wcześniej, gdy mieszkałam w domu rodzinny, również używałam tego typu przyrządów, które były własnością moich rodziców. Miałam dzięki temu okazje dobrze je poznać i porównać z masażerem z Rossmanna.


Drewniany masażer do stóp

 

Tego typu masażer przede wszystkim poprawia krążenia, z pewnością przyda się osobom, którym puchną stopy, działa odprężająco. Niektórzy twierdzą również, że służy akupresurze. Co do akupresury, to jest to metoda, która wymaga większego zaangażowania, niż przesuwanie stopą po rolkach z wypustkami i zdecydowanie trzeba wiedzieć gdzie i jak naduszać.
Masażer z Rossmanna jest wykonany z lakierowanego drewna. Ma 10 metalowych drążków (po 5 dla każdej stopy), na których znajdują się drewniane wałki. Środkowe wałki wyposażone są w gumowe "kolce".



Masażer do stóp For Your Beauty – wady i zalety

 

Masażer For Your Beauty dostępny jest w drogeriach Rossmann. Można go kupić za około 20 zł.
+ Wszystkie jego części, które mają kontakt ze stopą, są wykonane z lakierowanego drewna. Dzięki temu masażer może bez problemu być czyszczony, najlepiej wilgotną szmatką.

+- Druga sprawa, która różni go od wcześniej poznanych przeze mnie masażerów (dostępnych na na Allegro, czy Ceneo), to podkładki, które zabezpieczają przed porysowaniem podłogi. Z jednej strony dają pewność, że wykonując masaż, nie zniszczymy sobie podłogi, a z drugiej sprawiają, że masażer jeszcze łatwiej się przesuwa. Lepiej sprawdziłyby się podkładki z gumy. Te są niestety wykonane z gładkiego materiału, który przypomina gąbkę.

masażer do nóg ceneo


- Największa wada tego  masażer, to jego wielkość. Jest on lekki, nieduży, poręczny, ale też i nieco za mały, by zmieścić na nim stopę. Moje ledwie się mieszczą, choć są szczupłe. Nie wyobrażam sobie, by mógł z niego korzystać jakikolwiek mężczyzna. 

Jak wiadomo, stopa podczas masażu zajmuje więcej powierzchni, niż na przykład wtedy gdy stoimy. Powinna dotykać całą swoją powierzchnią masażera, a  jak możecie zobaczyć na zdjęciu, moja stopa dotyka krawędzi tego przyrządu.


rossmann masażer



- Kolejna wada - przez to, że jest sporo drobnych wałków, od czasu do czasu zdarza się, że gdy przesuwam stopą, masażer się zacina.

Czy drewniany masażer do stóp z Rossmanna jest lepszy od tradycyjnego


Jeśli macie drobne stopy i nie będzie was drażniło, że rolki nie zawsze będą się płynnie przesuwały, to będziecie zadowoleni z masażera. Ja jednak wolę tańsze, tradycyjne masażery. Choć nie mają gumowych kolców i zaokrąglanego kształtu, lepiej spełniają swoją role, a do tego są o wiele tańsze. 



Dajcie znać w komentarzach, czy używacie przyrządów do masażu stóp.

poniedziałek, 25 lutego 2019

9 skutecznych i zdrowych zamienników kawy - czym zastąpić kawę





Kawa jest bardzo popularnym napojem. Choć wiele osób nie wyobraża sobie poranka bez filiżanki małej czarnej, są i tacy, którym ona nie smakuje, lub unikają jej z innego powodu. Sama do picia kawy przekonałam się dopiero kilka lat temu i nie zawsze gdy potrzebuję dodać sobie energii, sięgam właśnie po kawę. Dla tych co nie przepadają za smakiem kawy lub muszą ją ograniczać, na przykład ze względów zdrowotnych, przygotowałam listę najlepszych, sprawdzonych przeze mnie zamienników kawy.
 

1. Żeń-szeń jako zamiennik kawy



Żeń-szeń z powodzeniem może zastąpić kawę. Nazwa żeń-szeń powszechnie odnosi się do Panax ginseng (żeń-szeń właściwy) lub Panax quinquefolius (Żeń-szeń pięciolistny). Obydwa gatunki żeń-szenia mają ginsenozydy – składniki, które poprawiają dotlenianie tkanek. Dzięki temu żeń-szeń wspomaga podejmowanie wysiłku fizycznego i umysłowego.

W sklepach możesz spotkać żeń-szeń syberyjski. Pochodzi on z innej rodziny niż wymienione wyżej, ale nie oznacza to jednak, że nie ma podobnych właściwości.

Żeń-szeń syberyjski posiada związki zwane eleutoezydami. Podnoszą one wydolność fizyczną i psychiczną oraz zwiększają tolerancję na stres. Eleuterozydy wzmacniają koncentrację i pamięć, a także zwiększają zdolności adaptacyjne organizmu, przez co żeń-szeń syberyjski nazywany jest adaptogenem.


2. Czy zielona herbata może zastąpić kawę



Świeży napar z zielonej herbaty może zastąpić kawę, orzeźwia, działa pobudzająco, zwiększa zdolności umysłowe i fizyczne organizmu.

Jeśli będziemy parzyć zieloną herbatę dłużej niż 3 minuty, zadziała ona w inny sposób, uspokoi oraz odpręży umysł i ciało.

Zielona herbata jest powszechnie znanym źródłem antyoksydantów, z czego najpopularniejszy jest EGCG. To on odpowiada za najważniejsze właściwości zdrowotne zielonej herbaty Z badań wynika, że EGCG wzmacnia zapamiętywanie poprawia zdolność poznawania i zapamiętywania przestrzennego, a ponadto zmniejsza ryzyko niektórych typów nowotworów.
 
 

3. Czym się pobudzić - matcha zamiast kawy

 


Matcha, to zielona herbata w proszku o intensywnym kolorze. Jej produkcja jest czasochłonna. Choć wywodzi się z Chin, obecnie kojarzy się z Japonią, gdzie proces jej produkcji i parzenia stał się ceremoniałem.

Badania przeprowadzone w 2003 roku na Uniwersytecie w Colorado wykazały, że herbata matcha zawiera aż 137 razy więcej antyoksydantów niż zwykła zielona herbata i pięć razy więcej L–teaniny, dzięki czemu, w przeciwieństwie do kawy, stopniowo dodaje energii i zapobiega nagłemu spadkowi siły. Aby uzyskać ten efekt, pamiętaj by parzyć matchę 2-3 minuty.

Jedną z najważniejszych substancji o działaniu antyosydacyjnym, występującym w herbacie matcha jest wspomniany już wcześniej EGCG.
 


4. Co zamiast kawy - Rooibos



Herbata rooibos jest bogata w przeciwutleniacze, spowalnia procesy starzenia, wzmacnia układ odpornościowy oraz stymuluje koncentrację.

Herbata ta, a tak na prawdę napar z liści czerwonokrzewu, nie zawiera kofeiny, dzięki czemu polecany jest dla osób cierpiących na bezsenność. Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Miami, wynika, że kubek tego napoju wypity przed snem, pomogą lepiej się wyspać. Herbata rooibos ma niską zawartość garbników, i nie zawiera kwasu szczawiowego, dzięki czemu mogą bez obaw pić ją osoby z kamieniami nerkowymi. Napar z czerwonokrzewu, w porównaniu do innych herbat nie wpływa na pogorszenie się absorpcji żelaza (tak jak np. zielona herbata).



5. Guarana – dlaczego działa lepiej niż kawa



Guarana jest kwitnącym pnączem, które rośnie w Brazylii wzdłuż Amazonki . Ekstrakt z nasion guarany zawiera więcej kofeiny niż jakakolwiek inna roślina na świecie, ale działa inaczej niż kawa. Jest związana z garbnikami i białkami roślinnymi, przez co jest wolniej trawiona i stopniowo wchłaniana przez organizm. Dzięki temu guarana sprawdza się przy długotrwałym wysiłku umysłowym, pomaga na dłużej skupić uwagę, poprawia umiejętność reagowania na zmieniające się otoczenie oraz podnosi sprawność fizyczną w momentach wzmożonego wysiłku.

6. Yerba mate zamiast kawy

 

Yerba mate, to tradycyjny południowoamerykański napój, który stał się popularny na całym świecie.

To ziołowa herbata wytwarzana z liści i gałązek rośliny Ilex paraguariensis.
Yerba mate jest tradycyjnie spożywana z pojemnika zwanego tykwą i popijana metalową słomką, która ma filtr na swoim dolnym końcu, aby odcedzić fragmenty liści.
Yerba mate jest bogata w przeciwutleniacze, w tym pochodne kofeiny, zawiera ksantynyny, związki pobudzające, które przedłużają działanie kofeiny, oraz saponiny, które działają i przeciwzapalnie, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczo i przeciwwirusowo.

Jeśli zdecydujesz się zastąpić kawę Yerba mate, pamiętaj, by nie pić jej, gdy jest gorąca. 


 

7. Kawa zbożowa


Kawa zbożowa jest napojem bezkofeinowym, wytwarzanym najczęściej z z palonych ziaren żyta, pszenicy, jęczmienia, korzenia mniszka, buraka cukrowego lub cykorii. Zawiera substancje odżywcze, białka oraz węglowodany, ale pozbawiona jest tłuszczu. Jej skład różni się w zależności od tego, z czego została wyprodukowana, ale uogólniając, można stwierdzić, że jest źródłem selenu, błonnika, magnezu, fosforu i witamin z grupy B.

Kawa zbożowa to także źródło polifenoli, czyli wspomnianych już wcześniej związków przeciwrodnikowych.

Od lat piję kawę zbożowa, choć dawniej mi nie smakowała, obecnie jest tak duży wybór kaw zbożowych, że nie mam problemu ze znalezienie takiej, która będzie odpowiadała mi smakiem.

Do niedawna sama również ostrzegałam osoby z celiakią, przed piciem kaw zbożowej. Dziś na rynku można spotkać już kawę Inka bez glutenu, z międzynarodowym licencjonowanym symbolem Przekreślonego Kłosa.
 


8. Czerwona herbata Pu-erh



Pu-erh, to dojrzała, herbata pochodząca z prowincji Yunnan w Chinach. Herbata Pu-erh. Powstaje w procesie naturalnej fermentacji, dzięki czemu ma wyrazisty smak i aromat, a przede wszystkim posiada silniejsze właściwości przeciwutleniające.

Poprawia trawienie, ma właściwości przeciwzapalne, wzmacnia koncentrację i pamięć. Sprawdziłam to działanie podczas pobytu na studiach. Nie pijałam wtedy kawy., a herbata Pu-erh bardzo skutecznie pomagała mi przygotować się do licznych egzaminów.
 
 

9. Woda z cytryną pita na czczo


Ostatnio popularne stało się zaczynanie dnia od wody z cytryną. Na pewno nie daje ona takiego "kopa" jak kawa, ale dodaje energii, zwiększa odporność na stres, jest źródłem potasu i magnezu oraz witamin.

Dajcie znać w komentarzach, czy pijecie któryś z wymienionych przeze mnie napojów.

Partnerem wpisu jest bdsklep.pl

czwartek, 21 lutego 2019

Przepis na omlet ze szpinakiem, suszonymi pomidorami i serem cheddar

omlet ze szpinakiem i pomidorami

Smak szpinaku poznałam, gdy byłam już prawie dorosła. Moja mama, zmuszana w przedszkolu do jedzenia brunatnozielonej obrzydliwej papki, wzdrygała się na samą myśl o szpinaku, więc w domu nie miałam z nim do czynienia. Nie wiem jak to się stało, ale namówiłam mamę na ponowne spróbowanie szpinaku, w jakiejś bardziej sensownej postaci niż jadła go dawniej. Okazało się, że szpinak nie jest taki zły, zasmakował całej mojej rodzinie i wszedł na stałe do mojego jadłospisu.

Ostatnio miałam apetyt właśnie na to zielone warzywo. Postanowiłam zrobić więc omlet.

przepis z serem cheddar

Omlet ze szpinakiem i suszonymi pomidorami – składniki:

 

15 g szpinaku,
3 jajka,
5 suszonych pomidorów,
10 g sera tartego cheddar,
2 łyżki mleka,
2 łyżki masła lub oleju,
sól, pieprz.

przepis na omlet


Omlet ze szpinakiem i serem cheddar - przepis



1. Świeży szpinak umyj, usuń ogonki, sparz wrzątkiem i odsącz wodę. Mrożony szpinak odparuj na patelni.
2. Przesmaż szpinak z 2 łyżkami masła.
3. Pomidory pokrój na drobniejsze kawałki.
4. Do miski wbij jajka i wymieszaj z mlekiem i dopraw odrobiną soli i pieprzu.
5. Wlej masę z jajek na patelnie i wrzuć pomidory.
6. Dopraw odrobią soli i pieprzu.
7. Przykryj patelnię i podgrzewaj omlet na małym ogniu, czekając aż się zetnie.
8. Przed zdjęciem z patelni posyp omlet potartym serem cheddar (ser się rozpuści).

Smacznego!

poniedziałek, 18 lutego 2019

Gdzie spędzić Walentynki . Jak wyglądają Walentynki w Chełmnie – mieście zakochanych



Nie należę do osób, które uważają, że w Walentynki trzeba koniecznie wręczać sobie prezenty i wychodzić na randki, choć i w ten sposób zdarzyło mi się kiedyś świętować Dzień Zakochanych. Uwielbiam natomiast wycieczki, zarówno te po okolicy, jak i odległe, więc gdy znajomi polecili nam Walentynki w Polskiej Stolicy Zakochanych, z chęcią się tam wybraliśmy.

Fara

Chełmno - miasto zakochanych


Chełmno, bo o nim mowa, to urokliwe miasto w  województwie kujawsko-pomorskim, pełne średniowiecznych zabytków. Jego historia sięga XI wieku. Leży 45 km na północ od Torunia i 30 km na zachód od Grudziądza.

Duże znaczenie dla grodu miało sprowadzenie na jego teren przez Konrada Mazowieckiego, rycerzy z zakonu krzyżackiego.
Dziś Chełmno nazwane jest „miastem zakochanych ® ” czy „miastem miłości ® ”. Przyczyniła się do tego obecne w chełmińskim kościele farnym pw. Wniebowzięcia NMP, relikwia świętego Walentego, patrona zakochanych, oraz pewna historia miłosna.
Siostrzenica Mikołaja Kopernika, Krystyna, wstąpiła do chełmińskiego klasztoru. Zakochała się i zmieniła jednak jej zakonne plany. Pewnej nocy zrzuciła zakonny habit i zbiegła do Królewca, skąd pochodził jej ukochany – dobosz księcia Albrechta, Kasper Stulpawitz. Aby go poślubić, przeszła na luteranizm.



Odkąd w Polsce zaczęto obchodzić Walentynki, w Chełmnie organizowane są huczne obchody tego święta. W tym roku trwały one aż trzy dni, ja wybrałam się tam ostatniego dnia, w sobotę 16 lutego.


Co robić w Walentynki

 

W polskim mieście zakochanych najwięcej atrakcji zaplanowano oczywiście na Walentynki.
Lokale gastronomiczne przygotowały na ten dzień specjalna ofertę, na Rynku profesjonalny fotograf robił pamiątkowe zdjęcie przy największej ramce w Polsce. Odbywał się jarmark, na którym można było kupić: maskotki, kwiaty, balony, specjały regionalne, rękodzieło, słodkości, street food, biżuterie, grawerowane łyżeczki, a nawet seksowną bieliznę.



Jak spędzić Walentynki

 

W jednej z kamienic na gości czekało specjalne " Studio Zakochany", w którym można było zrobić zdjęcia na wybranym tle, a także uczestniczyć w konkursie, czy innych atrakcjach.
Na scenie przygotowanej na Rynku odbywały się koncerty.
Brama Grudziądzka
Choć miałam zamiar wybrać się tam w same Walentynki, moje plany się pokrzyżowały i do Chełmna przyjechałam dopiero 16 lutego. W zamian, trafiliśmy na znakomitą, iście wiosenną pogodę, idealną na spacer po mieście i okolicznych plantach, na których latem można podziwiać piękne dywany kwiatowe i przysiąść na Ławeczce Zakochanych.
Idąc plantami dotarliśmy do Średniowiecznej Osady Rycerskiej. Na jej terenie znajdowało się mniej romantycznej miejsce - Izba Tortur.






Po zachodzie słońca w Osadzie odbywał się mini turniej rycerski. Od 14 do 16 lutego wstęp do Osady oraz inne zabytków Chełmna był darmowy.



O godzinie 10:00 w zabytkowej scenerii kościoła farnego można było posłuchać koncertu zespołu Raz Dwa Trzy. 


Walentynki Chełmińskie polecam nie tylko zakochanym. Wśród przyjezdnych byli i młodzi i seniorzy, nie tylko pary, ale całe rodziny, czy grupy znajomych. Wszyscy w doskonałych nastrojach, bo atmosfera była bardzo przyjemna.



Na pewno wybiorę się tam jeszcze latem, by zobaczyć dywany, kwiatowe, bo uwielbiam takie widoki :)

piątek, 15 lutego 2019

Jak smakuje Jackfruit (owoc chlebowca) i gdzie go kupić



Kiedy dostałam propozycję przetestowania owocu drzewa chlebowca, zaczęłam zastanawiać się jak on smakuje, i co mogę z niego przyrządzić. Okazało się jednak, że będę miała okazję spróbować Jackfruit suszony, i z tego co się zorientowałam, nie nadaje się on do przyrządzania żadnych potraw. Nie jest to to samo co rodzynki, czy orzechy. Są to po prostu chipsy  owocowe.

Jak smakuje Jackfruit


Szukając informacji na temat owoców drzewa bochenkowego (chlebowca), znalazłam bardzo dużo przepisów i informacji, że jest to wegański zamiennik mięsa. Smakuje podobno jak mięso wieprzowe i nawet przypomina jego konsystencję.
Byłam bardzo ciekawa, czy rzeczywiście tak jest. Okazało się, że w Polsce właściwie owoc drzewa chlebowego jest niedostępny.
Pewnie kiedyś to się zmieni, w końcu wegan w naszym kraju przybywa. Z pewnością przetestuję je i sprawdzę, czy rzeczywiście smakuje jak schabowy :D

Tym razem postanowiłam opisać jak smakują chipsy owoce drzewa chlebowego.
Te, które ja poznałam pochodzą z firmy Helio, ze specjalnej serii Helio Natura i nie zawierają substancji konserwujących.


Jackfruit suszony Helio Natura skład


Składniki:  owoce drzewa bochenkowego 98%, olej kokosowy.

Jak smakuje Jackfruit suszony - owoc drzewa bochenkowego (chlebowca)


Dla mnie suszony owoc chlebowca przypomina coś pomiędzy smakiem coś między jabłkiem a melonem. Pierwszym wrażeniem było zdziwienie, bo nie do końca się tego spodziewałam czytając, że zastępuje mięso w burgerach itp. Przy pierwszym kęsie byłam bardzo zaskoczona.
Kolejne chipsy jadłam już bardzo chętnie.


Co to jest Jackfruit (dżakfrut, owoc drzewa bochenkowego, owoc chlebowca) i gdzie go kupić


W Polsce owoc ten ma kilka nazw, wszystkie są tak samo często używane: Jackfruit, dżakfrut, owoc drzewa bochenkowego, owoc chlebowca.

Co to jest Jackfruit? Jest to największy owoc rosnący na drzewie. Osiąga nawet 50 kg i 1 metr długości. Wywodzi się z Indii i występuje powszechnie w tropikalnym klimacie. Często spotykany przy ulicach, w parkach i przydomowych ogrodach w Sri Lance, Bangladeszu, Birmie, Tajlandii czy Indonezji.
Można je spożywać na surowo, smażyć jak frytki, dodawać do deserów, robić z nich przetwory, Młody owoc chlebowca podaje się w daniach typu curry. Przyrządza się z niego wegańskie kotlety, burgery i kanapki.
W Polsce mamy do wyboru jedynie dżakfruty suszone, do kupienia w sklepach internetowych (znajdziesz je tutaj) oraz młode w słodkiej zalewie (tutaj) lub zalewie słonej (tutaj), dostępne w puszkach.


Moja opinia o Jackfruit


Suszone owoce chlebowca nie są tłuste. Są mniej kaloryczne niż chipsy bananowe (417 kcal w 100 g) i mniej twarde. Nie sprawiają dużych problemów przy gryzieniu, pod tym względem mogę je porównać do orzechów laskowych.

Dżakfrut to jest świetna przekąska, po którą na pewno będę sięgać nie raz, bo bardzo lubię  wszystko co chrupiące :)

O innych produktach  Helio Natura pisałam przy okazji przepisu na domową granolę.

wtorek, 12 lutego 2019

Moje krzywe jedynki – jak zostałam niezadrutowaną apratką


clear aligner blog


Już w dzieciństwie miałam problem z krzywą, wystającą jedynką, niestety nie trafiłam na dobrego ortodontę i przez to dopiero teraz jestem w trakcie leczenia.
Tym wypisem rozpoczynam cykl, w którym  opiszę proces mojego “prostowania” krzywej jedynki.

Moja historia z krzywą jedynką


Odkąd wyrosły mi zęby stałe, były one na tyle duże w porównaniu z małą wąską szczęką, że się nie mieściły.  Największym problemem była wypchnięta do przodu jedynka, czyli ząb najbardziej widoczny. Druga jedynka też nie była idealnie prosta.

 jak wyprostowac jedynki

Krzywa jedynka wizyty u dentysty i ortodonty


Gdy miałam 10 lat, mama zabrała mnie do ortodontki, u której leczył się mój brat. Chciała skonsultować się w sprawie tej krzywej jedynki. Pytała, czy w moim przypadku będzie również potrzebne leczenie ortodontyczne. Pamiętam doskonale, jak ortodontka powiedziała, że nie mam problemów ze zgryzem, jest on prawidłowy, więc ząb na pewno sam się wyprostuje, nie ma więc podstaw do leczenia ortodontycznego.
Zareagowaliśmy dużym zdziwieniem, ale rodzice nie zdecydowali się zasięgnąć opinii innego ortodonty i przez lata ząb coraz bardziej się wykrzywiał.
Kilka miesięcy temu, przeglądając internet w poszukiwaniu ortodontów, dowiedziałam się, że mój przypadek nie jest odosobniony. Spójrzcie na opinię poniżej.



Z resztą wybór ortodonty, to nie jest prosta sprawa. Trafiałam na opinie, z których wynikało, że po leczeniu zgryz wyglądał gorzej niż na początku.

Na moim przykładzie widać, że ząb który się wykrzywia, będzie się wykrzywia jeszcze bardziej. Nie zacznie się nagle prostować. Nie wiem skąd u niektórych ortodontów bierze się taka teoria.




Minął  dla mnie czas leczenie ortodontyczne na NFZ i wiek, w którym ortodonta mógłby zadziałać coś taki w taki sposób, żebym nie pozbywała się przy tym wielu zębów.

licówki na krzywe zęby

Kiedy uznałam, że mogę zająć się moimi krzywymi zębami, wybrałam się na konsultacje. Byłam u  dentystów i ortodontów. Usłyszałam kilka propozycji, z których żadna nie była satysfakcjonująca:
- dowiedziałam się od nich między innymi, że w takich przypadkach najczęściej proponują licówki, ale u mnie nie jest to możliwe,
- któryś dentystów polecał wybrać się do dobrej ortodontki i podał nazwisko (tej, u której byłam jako dziecko). Nie muszę chyba dodawać, czy skorzystałam,
- powiedziano mi, że gdybym była młodsza, mogłaby mieć poszerzoną szczękę, ale w tej chwili nie jest to możliwe w takim zakresie, jak jest to potrzebne, między innymi dlatego, że u osób dorosłych szew podniebienny jest już zrośnięty.

Sama wyczytałam też w internecie o dość nowej metodzie na problemy takie jak moje, o nakładkach Clear Aligner, którymi "można leczyć takie wady zgryzu jak np: silne stłoczenia zębów, diastemy, zgryzy otwarte, zgryzy głębokie, zgryzy krzyżowe i inne. Im więcej czytałam, tym bardziej byłam zdecydowana, żeby naprawić swój zgryz takimi nakładkami. Podawano, że mają wiele zalet w porównaniu z drucianym stałym aparatem, były przezroczyste i zdejmowane, więc między innymi podczas leczenia można było swobodnie jeść, pić i dbać o higienę.

krzywe zęby u dorosłych

Odwiedziłam lekarza, jedynego w mojej okolicy, którego znalazłam na stronie producenta. Poszłam na wizytę z wielką nadzieją, przygotowałam się (w rejestracji powiedziano mi, że mam przynieść świeże zdjęcie pantomograficzne), a lekarz odprawił mnie z kwitkiem. Powiedział, że Clear Aligner jest dla drobnych wad np. diastemy itp., a nie dla takich jak moja i polecił ortodontkę, tym razem taką, której nie znałam. Kolejny raz wydałam pieniądze i nic z tego nie miałam.

Po wizycie byłam bardzo przybita, naoglądałam się zdjęć, naczytałam, że aparat pomaga na rożne wady, naczekałam się na wizytę, zrobiłam kolejne w życiu badanie pantomograficzne, które nie jest obojętne dla zdrowia, a lekarz nie miał nawet potrzeby na nie spojrzeć.
Wróciłam do punktu wyjścia. Czułam się z tym fatalnie.

Zanim zdecydowałam się na wizytę u polecanego przez dentystę ortodonty, minęło kilka tygodni.
Tam również nie dowiedziałam się niczego pozytywnego. W grę wchodziły trzy opcje. Jedna, to dać sobie spokój, bo „w takich przypadkach jak mój i w takim wieku, to już nie koniecznie warto prostować zęby” (zero zrozumienia, że one się stale krzywią i ta jedynka jest już na tyle przechylona, że nie nagryzam, nie mówiąc już o tym, że nachodzące na siebie jedynki tworzą "schodki", między którymi gromadzi się czasami jedzenie).

Dwie metody leczenia były bardzo inwazyjne. Jedna wiązała się z usuwaniem co najmniej czterech zębów,  które są w dobrym stanie. Był też pomysł, żeby usunąć między innymi któryś ze słabszych zębów trzonowych, ale efekt jest jeszcze mniej pewny i wymagałby więcej czasu i pracy, aby wszystkie zęby odpowiednio ustawić względem siebie tak, by pasowały przy tym do siebie dolny i górny łuk. Zapominam dodać, że aparat koniecznie musiałabym mieć na dole, a po zakończeniu leczenia (przypuszczalnie po 3 latach) na dolnym łuku miałabym do końca życia mały drucik, bo bez niego zęby się przestawią.
Kolejna metoda wiązałaby się z zabiegiem chirurgicznym o nazwie genioplastyka, wykonanym w klinice stomatologicznej. Tego nawet nie rozważałam. Po przebojach z czterema chirurgicznymi zabiegami zatrzymywania ósemek i kilku innych równie koniecznych, miałam już dosyć tego typu ingerencji. Mam po nich ślady do dziś. Po olbrzymich opuchliznach, które sprawiały, że wyglądałam jak chomik, do dzisiaj mój kształt twarzy nie jest taki jak powinien być.


Do kolejnej wizyty zmotywowało mnie to, że miałam wykonane zdjęcie pantomograficzne, które z biegiem czasu już nie będzie takie "świeże". Przy okazji podpowiadam, że kiedyś takie zdjęcie nie wymagało skierowania, a w tej chwili jest ono konieczne. Pamiętam, bo musiałam się po nie wracać do gabinetu, ponieważ nawet lekarz nie był zorientowany.


Korona na krzywy ząb

Następnym miejscem, do którego wybrałam się na konsultację, była klinika, w której miałam zatrzymywane ósemki. Poszłam tam, jak po ostatnią deskę ratunku.  Tam dowiedziałam się, że są dla mnie dwie opcje. Jedną usłyszałam u któregoś z wcześniej odwiedzonych dentystów - zatrucie krzywej jedynki, spiłowanie jej i pozostawienie kawałka. Wymagałoby to zwężenia okolicznych zębów po to, żeby było miejsce do wstawienia korony. Wszystkie zęby musiały bowiem pasować do siebie rozmiarem.


Clear Aligner


Drugą opcję zaproponowali sami technicy, po zobaczeniu wycisków. Był nią Clear Aligner.
Gdy dowiedziałam się, jaka jest druga opcja, od razu byłam na nią zdecydowana. Po pierwsze dlatego, że nie musiałam pozbyć się żadnego zęba, a po drugie leczenia miałoby się zakończyć wyprostowaniem zębów.

W chwili kiedy piszę ten post jestem w trakcie pierwszego etapu noszenia Clear Aligner. O jego przebiegu będziecie mogli przeczytać w następnym wpisie.

piątek, 8 lutego 2019

Jak zmienić nazwę strony na Facebooku (fanpage) w 2019 roku

jak zmienić nazwę strony na fb

Dzisiejszy post odbiega od tematyki mojego bloga, dlatego na pomysł jego napisania nie wpadłam od razu. Kilka miesięcy temu, gdy postanowiłam przejść na własną domenę, miałam nie mały problem, żeby zmienić nazwę mojej strony (fanpage'a) na Facebooku. Wszystkie dotychczas opisywane metody zupełnie się nie sprawdziły, ale udało mi się wypracować własną, dlatego postanowiłam się nią z wami podzielić.
Jeśli szukacie więc sposobu na zmienię nazwy użytkownika na Facebooku i zmianę nazwy strony, to dobrze trafiliście.


zmiana nazwy fanpage,



Nazwa bloga i strona internetowa bloga

Poprzednia nazwa mojej strony, była nazwą bloga „Natura i kosmetyki”. Adres tej strony na Facebooku, to https://www.facebook.com/Naturaikosmetyki .
Kilka miesięcy temu, zmieniłam nazwę bloga na "Wellness po polsku" (tutaj więcej na ten temat). W adresie strony internetowej mojego bloga od początku był mój pseudonim mrs Calluna. Uznałam bowiem więc, że nazwa ta jest uniwersalna i będzie mogła zostać ze mną na zawsze.
Bywa, że trafiamy na blog, który sugeruje zupełnie inną tematykę niż autor porusza, warto więc od początku przemyśleć, czy jesteśmy gotowi, aby ta nazwa została z nami na zawsze. Konsekwencje takiej zmiany są olbrzymie, od rozpoznawalności naszego logo, po spadek statystyk w wyszukiwarkach.


jak zmienić nazwę fanpage

 

Zmiana nazwy strony na Facebooku w 2019 roku

W internecie możecie trafić na mnóstwo nieaktualnych już porad jak ta, żeby wykupić reklamę. To zupełnie nie działa. Ja kilkakrotnie wcześniej wykupiłam reklamę, a jak widać, nie miało to żadnego wpływu na zmianę nazwy strony.
Są też porady, z których wynika, że należy wypełnić specjalny formularz. Niestety prezentowane w tych artykułach formularze nie istnieją już od lat. Metoda, którą przedstawiam jest aktualna w 2019 roku.

Zmiana nazwy strony na Facebooku i Intagramie

Zmieniając nazwę bloga i domenę, musimy wprowadzić też zmiany na naszych profilach społecznościowych, czy jak ktoś woli fanpejdżach ( jest już takie słowo:)).

Z Instagramem nie miałam problemów, za to Facebook uparł się, że zmiana wprowadzi w błąd moich czytelników i skutecznie mi odmawiał. Na nic tłumaczenia, że przez cały czas mój blog miał adres mrs-calluna.blogspot.com, a teraz zmieniam go na mrscalluna.pl, więc zmiana jest znikoma, a ja chcę po prostu dostosować nazwę fanpejdża.

Nie dostałam żadnej odpowiedzi, nie łudźcie się więc, że tam po drugiej stronie ktoś czyta wasze wiadomości. Nie zrezygnowałam z dalszych prób. W końcu nie po to prowadzi się latami profil, żeby jednego dnia go zamknąć i zaczynać wszystko od nowa.

Postanowiłam rozpracować, o co temu robotowi z Facebooka chodzi. Moja odmowa była spowodowana tym, że nazwa była za mało podobna do poprzedniej. To prawda, jeśli nie bierze się pod uwagę innych okoliczności, to Naturaikosmetyki, a mrsCalluna, to zupełnie inne nazwy.

jak zmienić nazwę strony na Facebooku i Intagramie

 Zmiana nazwy strony i zmiana nazwy użytkownika na Fb

Co więc należało zrobić, by zmienić nazwę strony?
Przede wszystkim, aby dokonywać tego typu zmian, trzeba być administratorem danej  strony.
Jeśli chcesz zmienić Nazwę fanpage'a:
1. Zmień Nazwę, w taki sposób, by łączyła w sobie nową i starą nazwę. Ja poprzednio miałam "Natura i kosmetyki", a chciałam zmienić na "Mrs Calluna – Wellness po polsku"
 W moim przypadku nazwą pośrednią było więc: "Mrs Calluna – Natura i kosmetyki".
a) W menu Strona wybierz zakładkę Informacje,
b) Kliknij opcję Edytuj obok aktualnej Nazwy,
c) Wpisz nową Nazwę tak, by zawierała elementy nowej i starej nazwy. 


zmiana nazwy uzytkownika strony na Facebooku

 
Po kilku dniach zmiana zostaje zaakceptowana.


2. Kolejny etap, to zmiana adresu URL strony (czyli zmiana adresu na Facebooku). Aby zmienić link do strony na Facebooku, należy zmienić Nazwę uzytkownika.

a) W menu Strona wybierz zakładkę Informacje,
b) Kliknij opcję Edytuj przy Nazwie użytkownika.
c) Wpisz nową Nazwę

Moja Nazwa użytkownika jest częścią Nazwy, została więc natychmiast zaakceptowana.

jak zmienić adres strony na fb

3. W międzyczasie zmieniłam zdjęcie w tle (poprzednie zawierało dawną nazwę).
4. Została jeszcze zmiana na docelową Nazwę, z "Mrs Calluna - Natura i kosmetyki" na "Mrs Calluna – Wellness po polsku".
Facebook nie pozwala na ponowną zmianę nazwy użytkownika strony w krótkim odstępie czasu. Poczekałam więc tydzień, wpisałam nową nazwę strony i zgodę miałam automatycznie.

 Gotowe!
 

środa, 6 lutego 2019

Dlaczego zrezygnowałam z projektu denko




zero waste kosmetyki,


Tytułem wstępu: projekt denko polega na zużywaniu posiadanych kosmetyków do dna, ograniczając w  ten sposób nadmierne gromadzenie kosmetyków.

Kiedy zaczynałam blogowanie, projekt denko był bardzo popularny. Większość blogerek przygotowywała wpis na końcu lub na początku następnego miesiąca, w którym podsumowywała co zużyła w ostatnim czasie.
Ja, z uwagi na to, że miesięcznie takich produktów nie miałam dużo, przygotowywałam denka dwumiesięczne. Ostatnie moje "denko" przygotowałam w maju 2018 roku. Pamiętam, że podchodziłam do niego z dużym entuzjazmem. Pisałam, że odpowiada mi ta forma podsumowanie i bardzo lubię czytać takie wpisy.
Czytać lubię je do dziś, ale że od tamtego czasu nie zrobiłam ani jednego wpisu z listą zdenkowanych kosmetyków. Postanowiłam wyjaśnić Wam dzisiaj dlaczego tak się stało, czyli po prostu napisać dlaczego u mnie to się nie sprawdza.
zakupy w drogerii


Kosmetyki zabierane na wyjazd

Po pierwsze: miniaturki produktów, próbki albo produkty które już właśnie dobijają do dna zabieram ze sobą, gdy nocuję poza domem. Dzięki temu mam lżejszą walizkę. Bywa, że przemieszczam się z miejsca na miejsce, nie myślę wtedy by pilnować pustych opakowań. Kilka takich wyjazdów miałam właśnie po tamtym maju. Z tego powodu nie pojawiło się denko 05-06/2018.


Odruchowe wyrzucanie

Używając kosmetyków w domu, szczególnie takich "na raz”:, jak na przykład maseczka, wiele razy odruchowo wyrzucałam je do śmietnika. Rzadko pamiętałam o tym, by trzymać te drobiazgi przez dwa miesiące.


Miejsce na puste opakowania

Inna kwestia to miejsce na takie opakowania. Mam już osobną szufladę, w której trzymam oczyszczone opakowania, przeznaczone do ponownego wykorzystania. Na te, które nadają się do śmieci miejsca już nie znalazłam.
Resztki po zużytych produktach bardzo się od siebie różnią. Jedne z tych opakowań są małe i nie zabierają dużo miejsca, a z niektórymi jest odwrotnie. Zróżnicowanie jest bardzo duże (od kawałków folii po kulach do kąpieli, kartoników po mydłach w kostce, po butelki od płynów do kąpieli, czy do płukania ust), więc znalezienie dla nich odpowiedniego miejsca było dla mnie wyzwaniem.

kosmetyki diy

Domowy recykling

Jedną z istotnych przyczyn tego, że nie przygotowuję już denka, jest to, że wiele opakowań wykorzystuję po raz kolejny. Często wygląda to tak, że gdy zużywam jakiś kosmetyk, to czyszczę opakowanie i przelewam do niego kolejny kosmetyk.
Podam kilka przykładów, może któryś z pomysłów i u was się sprawdzi. A może też tak robicie?

1. Ostatnio używałam żelu do mycia twarzy Sattva (o żelu pisałam tutaj). Jego minusem było to, że nie miał pompki, a ja nie lubię nakładać żelu pod prysznic, czy do twarzy, bezpośrednio z butelki. Brak pompki nie stanowił dla mnie żadnego problemu, bo użyłam pompki, którą zabrałam z pojemnika na żel do twarzy Biolaven. Na marginesie, o żelu Biolaven nie wspomniałam nigdy na blogu, a też dobrze się u mnie sprawdzał.

2. Butelki z pompką, po żelu Biolaven i inne podobne opakowania używam również do innych produktów. Ostatnio mam w nim żel micelarny Ava. Wykorzystuję je też do przechowywania kosmetyków, które robię samodzielnie (np. olejek do demakijażu).

3. Zachowuję nie tylko buteleczki z pompką, ale także słoiki po kremach, butelki po hydrolatach, olejkach, czy serach. Wśród tych ostatnich szczególnie upodobałam sobie butelki z pipetą, ponieważ wygodniej w ten sposób nakłada się i rozprowadza wszelkie oleje. Jeżeli mam wolną buteleczkę z pipetka, natychmiast przelewam tam olejek. Takie butelki ma na przykład firma Mohani. Używałam oleju morninga tej marki.

4. W poprzednim roku przekonałam się do toników w sprayu. Moje podejście zmieniło się o 180 stopni. Kiedyś przelewałam takie toniki, do zwykłych butelek, a teraz robię odwrotnie. Przechowuję butelki ze sprayem, i tonikiem spryskuję skórę :)
Ostatnio zamiast typowych toników, używam hydrolatów. Szczególnie upodobałam sobie wody różane, przygotowałam nawet ich ranking. Wiele z używanych przeze mnie hydrolatów znajduje się w butelkach z dużym gwintem, dlatego przelewam je do mniejszych.

5. Butelki po hydrolatach wykorzystuję też, do przechowywania oliwy magnezowej. Jest to kolejny kosmetyk, który robię sama i właściwie przez cały czas mam go w domu. Gdy tylko docieram do dna, natychmiast przygotowuję nowy (tutaj przeczytacie, jak zrobić oliwę magnezową ).

6. Niedawno wpadłam na pomysł, jak lepiej nakładać szampon na włosy. Przelewam go do pustej butelki po szamponie, dolewam ciepłej wody i wstrząsam. Dzięki temu szampon lepiej rozprowadza się na włosach, lepiej się pieni. Wcześniej używałam do tego celu kubeczek, ale butelka po szamponie nadaje się dużo lepiej.
 

kosmetyki naturalne


Kosmetyki, które się powtarzają

Kolejną przyczyną, z powodu której przestałam realizować projekt denko jest to, że wiele kosmetyków używam wielokrotnie. Bardzo lubię nowości, ale mam też kosmetyki sprawdzone, które często kupuję.
Bywa też i tak, że nawet gdy chcę je zmienić, to przez długi czas nie mogę znaleźć zamiennika. Przykładem jest pasta do zębów. Miałam jedną sprawdzoną, która miała bezpieczny dla mnie skład. Nie była idealna, więc chętnie bym ją wymieniła na coś innego, ale kolejne wypróbowywane przeze mnie, były trudno dostępne, więc ciągle wracałam do pasty Lavera.

Podobnie wygląda u mnie z dezodorantami i szamponami. Jest kilka, do których wracam. Nie sądzę, że ktoś chciałby czytać moje wpisy o zużytych kosmetykach, gdyby połowa z nich się powtarzała.

Less Waste

Stawiam na to, by ograniczyć ilość śmieci, dlatego jeżeli nie znam produktu, wolę próbkę. Jeżeli kosmetyk przypadnie mi do gustu i mam wybór między wersją mini albo pełną wersją, to wolę wybrać tą drugą. Dzięki temu zużywam mniej opakowań.

Na wstępie zaznaczyłam, że projekt denko ma na celu powstrzymywanie nas od kupowania kolejnych kosmetyków, zanim obecne zużyjemy do dna. W moim przypadku wygląda to inaczej. W drogeriach stacjonarnych kupuję rzadko. Z racji tego, że stawiam na produkty naturalne, większość moich kosmetyków pochodzi z drogerii internetowych, gdzie jest ich znacznie większy wybór. Nie kupuję więc osobno jednego szamponu, jednego kremu itp.
Jak większość osób korzystam też z okazji. Nie robię wielkich zapasów, ale bywa, że w jedym koszyku znajdą się dwa żele pod prysznic, czy dwa szampony.

blog less waste


Na targach kosmetyków naturalnych jeszcze nigdy nie byłam, ale na pewno, gdybym tam się pojawiła, kupiłabym kilka produktów, które musiałyby poczekać na swoją kolej.
Czy jest w tym coś złego? Nie, jeśli działamy z głową, czyli pamiętamy co mamy w szafach i nie doprowadzamy do sytuacji, że zanim użyjemy kosmetyk, minie termin przydatności. Przesada w każdą stronę jest szkodliwa. 

Jakiś czas temu zważyłam, że wolę szukać takich miejsc, gdzie mogę kupić kilka produktów, niż każdy z osobna. Zwykle oszczędzam przy tym na wysyłce, ale ograniczam też ilość opakowań (kartonów, folii itp.). Jest to sposób na bycie Less Waste (więcej na ten temat we wpisie Dlaczego miałam alergię na Zero Wastei jak się z niej wyleczyłam).

Czy to oznacza że nie będzie już u mnie nigdy projektu denko

Jeżeli pojawi się kilka wartych uwagi produktów w jednym czasie, to na pewno możecie spodziewać się zbiorczego postu na ich temat.
Sama lubię czytać tego typu wpisy, dlatego podkreślam, że nie mam zamiaru zniechęcać inne blogerki do projektu denko. Będą pojawiać się tutaj podobne posty, ale w innej formie.

Zauważyłam, że każdy ma swoje tempo zużywania, dlatego wiele osób opracowuje własne systemy podsumowania zużywanych kosmetyków.

Regularnie odwiedzam bloga Mama Z Różową Torebką. Jego autorka, Monika, przygotowuje w każdy piątek post cyklu „Zużyte czy nie, pozbywam się”.

Ostatnio  eksperyment przeprowadziła Urodzianka. Sprawdziła ile kosmetyków używa przez cały rok.  Jej wpis na ten temat możecie znaleźć tutaj.

poniedziałek, 4 lutego 2019

Czym różni się granla od musli + przpis na zdrową domową zimową granolę (ze słonecznikiem, jabłkiem i suszoną miechunką)

granola z jogurtem



Domowe musli, to najlepszy dodatek do mleka, jogurtów. W składzie takie musli znajdują się przede wszystkim płatki zbożowe, bakalie i orzechy. Tak samo jak w przypadku granoli.

Czym więc różni się granola od musli? 

Jeśli do musli dodamy słodzidła (na przykład w postacie miodu, czy cukru klonowego) oraz oleju, a całość zapieczemy, powstanie chrupiąca granola. Może ona stanowić samodzielną przekąskę. Nadaję się także jako dodatek do wypieków, czy lodów.

Do przygotowanie granoli użyłam bakalii Helio Natura, które nie zawierają takich konserwantów jak: dwutlenek siarki (E220) i kwas sorbowy (E200).
Dodatek przypraw korzennych sprawia,  że granola ma pyszny piernikowy smak i doskonale nadaje się na zimę.

granola piernikowa


Składniki domowej granoli

250 g płatków owsianych,
40 g prażonych orzechów laskowych,
30 g suszonej miechunki (można zastąpić na przykład żurawiną),
40 g nasion słonecznika,
3 łyżki miodu,
1 jabłko,
3 łyżki syropu klonowego,
1/2 szklanki oleju kokosowego lub słonecznikowego,
1 łyżeczka cynamonu,
1/2 łyżeczki mielonego imbiru.

granola z bakaliami


Przygotowanie granoli

1.Rozgrzej piekarnik do 160 °C
2. Rozdrobnij orzechy i słonecznik (ja zmieliłam je w blederze).
3. Zetrzyj na tarce jabłko (na średnich oczkach).
4. Wszystkie składniki (oprócz miechunki) wymieszaj w misce.
5. Zawartość miski wysyp na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
6. Piecz około 40 minut. W trakcie pieczenia wymieszaj 2 razy całość w taki sposób, by wszystkie składniki równomiernie się podpiekły.
7. Gotową granolę zostaw do wystygnięcia.
8. Wymieszaj z miechunką i przełóż do słoików.

Przechowuj w ten sposób do dwóch tygodni.

Smacznego!

Partnerem wpisu jest Helio.

Instagram @mrs_calluna