piątek, 28 czerwca 2019

Co zamiast proszku do prania, czyli w czym prać ubranka noworodka lub alergika




Wprowadzam do swojego domu różne ekologiczne rozwiązania. Wiele lat temu słyszałam o ekologicznych środkach piorących, ale do niedawna nie zagłębiałam się w ten temat, po tym, jak kilka osób ostrzegało mnie, że orzechy piorące (najpopularniejsze rozwiązanie) zupełnie nie działa. 

Eko pranie


Do tematu eko prania wróciłam teraz, gdy zadałam sobie pytanie, w czym prać ubranka dla noworodka. O kilku rozwiązaniach, prócz orzechów, wiedziałam (mydliny, specjalne płyny do prania), ale na żadne jeszcze się nie zdecydowałam. Szczęśliwie się złożyło, że zanim zaczęłam dokładniej przyglądać się produktom do prania ubrań dla niemowląt czy alergików, trafił do mnie produkt SMART Eco Wash - hipoalergiczne listki piorące i zmiękczające pranie.

 

 W czym prać ekologicznie, czyli listki piorące SMART Eco Wash



Listki piorące SMART Eco Wash, to produkt 2 w 1 (mają za zadanie zastąpić proszek i płyn zmiękczający). Do produktów typu 2 w 1 jestem nastawiona podejrzliwie, bo wiele razy przekonałam się, że im więcej funkcji, tym słabszy efekt. Czy listki rzeczywiście mogą z powodzeniem zastąpić płyn do prania i płyn do płukania? Brzmi to bardzo obiecująco.

Dlaczego listki do prania są ekologiczne


Listki zostały przebadane klinicznie, posiadają atest Clinical Research Labolatory, Canada. Są bezpieczne już od pierwszych dni życia dziecka.

Zmiękczacz do tkanin zawarty w listkach, jest pochodzenia naturalnego, dodatkowo ma ułatwić prasowanie i zapobiec elektryzowaniu się tkanin.

Listki różnią się tym od większości środków piorących, że nie zawierają enzymów, które to mogą powodować podrażnienia dróg oddechowych, bardzo często wywołują również alergie. Są też wolne od rozpuszczalników, parabenów, fosforanów, 1,4-dioksan, zbędnych substancji pieniących.

Dzięki temu listki do prania są polecane dla skóry delikatnej i dla osób ze skłonnościami do alergii.

Co zamiast proszku do prania, jak się pierze w listkach piorących


Pranie za pomocą listków jest bardzo łatwe i wygodne, należy jednak pamiętać o kilku zasadach, które zamieszczone są na opakowaniu SMART Eco Wash. Przede wszystkim o tym jaka ilość jest potrzebna na jedno pranie. Dzielenie listków, bardzo ułatwia zadanie. Wystarczy oderwać listek wzdłuż perforacji (połowa listka jest odpowiednia do 4 kg prania). Na opakowaniu jest napisane 1 listek = 1 pranie do 4 kg; 2 listki do prania powyżej 4 kg lub w przypadku twardej wody.

Ja, piorąc nieco powyżej 2 kg bielizny, użyłam 2/3 listka i była to ilość odpowiednia. Pranie było idealnie czyste i miękkie. 
Listki nadają się do prania wszystkich tkanin, prócz wełny i jedwabiu.


Jak prać w listkach SMART Eco Wash krok po kroku


Nieco przybliżyłam wam już sposób prania w listkach SMART Eco Wash, teraz opiszę wam ten proces krok po kroku

1. Jeśli pierzecie do 4 kg, oderwijcie listek wzdłuż perforacji.

2. Umieśćcie listek w bębnie pralki (zanim włożycie pranie) lub w przypadku prania wstępnego umieście listek podzielony na mniejsze kawałki w szufladzie na detergent.

3. Włóżcie pranie.

4. Włączcie cykl prania.

Gotowe!

Moja opinia o listkach SMART Eco Wash

 

Jak wspominałam na początku, jak do każdego nietypowego rozwiązania, podchodziłam do listków bardzo ostrożnie, ale nie sceptycznie.

Używam detergentów znajdujących się w naturalnych kosmetykach. Często tego typu żele pienią się bardzo słabo lub w ogóle, a jednak skutecznie myją, dlatego uznałam, że ze środkami piorącymi nie może być podobnie.

Okazało się, że listki piorące, mimo że się nie pienią, mają bezpieczny skład, są łatwe w użyciu i zajmują mało miejsca, to przede wszystkim całkiem dobrze piorą. Jakością nie ustępują najlepszym proszkom i płynom do prania.

Różnią się tylko tym, że nie zawierają substancji zapachowych, więc po wyjęciu pranie nie pachnie. Dla osób, które nie chcą używać środków piorących ze sztucznymi, często alergizującymi substancjami zapachowymi, jest to doskonałe rozwiązanie. Zawsze możemy użyć naturalnych środków zapachowych domowej roboty.

Po wyjęciu z pralki moje pranie miało według mnie jedynie delikatny zapach chloru. Mój mąż w ogóle nie czuł tego zapachu, więc można powiedzieć, że pranie jest bezzapachowe. Po wysuszeniu pachniało świeżo i naturalnie. Wszystko dokładnie obwąchałam :D Żadne nieprzyjemne zapachy, pozostałości brudu, potu itp. nie zostały.

Dlaczego nie zdecyduję się na orzechy piorące


Zapach, a właściwie brak zapachu, to zaleta prania w listkach w porównaniu z orzechami piorącymi. W przypadku tych drugich miałam okazję powąchać takie pranie i niestety jego zapach nie był przyjemny.

Konsultowałam się jeszcze z innymi osobami, którym tak jak mi, bliska jest ekologia. Właściwie nie znalazłam pozytywnej opinii. Sporo osób mówiło, że pranie nadal śmierdziało potem, że przechodziło brzydkim zapachem, że to porażka na całej linii. Po takich odpowiedziach, i po tym co sama miałam okazję poczuć, nawet taka osoba jak ja, która lubi eksperymenty, postanowiła sobie odpuścić.


Zalety listków do prania


Wracając do listków, mają one sporo zalet:

- są łatwe w użyciu,

- zajmują mało miejsca i są lekkie, więc sprawdzą się znakomicie w podróży (w zeszłym roku, na Cyprze miałam dostępną pralkę, niestety ani grama środku piorącego, byłam zmuszona szukać w sklepach proszku do prania, listki mogłabym zabrać do samolotu i użyć w razie potrzeby),

- nie tylko piorą, ale także mają działanie zmiękczające,

- mają bezpieczny skład, są hipoalergiczne,

- opakowanie i listki są w 100% biodegradowalne, a więc są Zero Waste,

- nadają się do prania ubranek dla niemowląt i alergików,

- są skuteczne zarówno w chłodnej jak i gorącej wodzie, całkowicie się rozpuszczają,

- nie zawierają zbędnych substancji pieniących, łatwo je dzielić na części, jeśli więc macie tendencje, do wlewania za dużej ilości płynów lub wsypywania zbyt dużej dozy proszku, tutaj macie ułatwione zadanie, a dodatkowe płukanie na pewno nie będzie potrzebne,

- są coraz łatwiej dostępne - znajdziecie je tutaj https://smartwash.pl/sklep/pranie/smart-eco-wash-listki-do-prania-2-w-1-zapach-swiezosci-40-pran/

SMART Eco Wash - podsumowanie

 

Przetestowałam listki do prania SMART Eco Wash i wiem, że to ich będę używała do prania dziecięcych ubranek.
W ofercie producenta znajdują się jeszcze inne produkty do prania. Najbardziej zaciekawiły mnie chusteczki - renowator ciemnych ubrań (sądząc po efektach listków piorących, taki renowator mógłby skutecznie zastąpić płyn do czarnych i ciemnych tkanin) oraz listki do prania odzieży sportowej.


A Was co najbardziej zainteresowało?



Partnerem wpisu jest Aureus Polska

środa, 26 czerwca 2019

8 zasad - jak się ubierać się w ciąży latem



Właśnie wróciłam ze szpitala, z wizyty kontrolnej u diabetologa. W poczekalni zawsze jest tłoczno i duszno, a dziś zapowiadano w całej Polsce rekordowe upały. Wybrałam się najwcześniej jak tylko było to możliwe. Lekarz przyjmuje tylko kobiety w ciąży, pracuje od 8:00 do 11:00 i nie zapisuje na konkretne godziny, byłam więc pewna, że w kolejce z rana, gdy jeszcze temperatura jest poniżej 30 °C będzie mnóstwo kobiet. Byłam zaskoczona. W kolejce byłam trzecia, a po mnie, aż do wyjścia z gabinetu nie pojawiła się żadna osoba.

W ciąży upał jest szczególnie uciążliwy i niebezpieczny, dlatego postanowiłam spisać sposoby radzenia sobie w upały w czasie ciąży i nie tylko. Chciałam opisać wszystkie porady w jednym artykule, ale gdy zaczęłam od ubrań okazało się, że mam tak dużo do powiedzenia, że wpis rozdzielę na więcej części. Dziś zatem o tym, jak się ubierać w ciąży latem.

Ciąża latem – ubrania

Jakie ubrania nosić latem, gdy jest się w ciąży? Zdecydowanie warto postawić na naturalne materiały. Moje ulubione o tej porze roku to: wiskoza itp., bawełna i len. Unikam sztucznych materiałów i obcisłych strojów (w nich ciało o wiele bardziej się poci). 

1. Sukienki ciążowe na lato

 

Latem zawsze wolałam sukienki, im bardziej zwiewna, tym lepiej. W poprzednim roku kupiłam dwie sukienki maxi (jedną w sklepie z odzieżą używaną, a drugą na wyprzedaży), nie zdążyłam ponosić ich w poprzednim sezonie, za to doskonale sprawdzają się teraz. Są odcięte pod biustem, więc mimo, że brzuch rośnie, będę mogła w nich chodzić przez całe lato. Z niektórymi krótszymi sukienkami (które zawsze sięgały przed kolano) mam już problem, bo podnoszą się na brzuchu na tyle wysoko, że nie nadają się na wyjście na miasto. Zamierzam je zakładać na plażę.



 

2. Spódnice w ciąży

 

Mnie by się przydała jeszcze luźna sukienka do kolan, najlepiej na ramiączkach, a jeśli nie, to będę nosić spódnice z szeroką gumą (które nie obciskają brzucha) + luźne topy.

Za spodniami latem nie przepadam, noszenie krótkich spódnic i sukienek latem, to jedne z najbardziej docenianych przeze mnie plusów bycia kobietą :)


3. Spodnie ciążowe, czym zastąpić ciążowe ogrodniczki

 

Nie wyobrażam sobie noszenia tradycyjnych ciążowych ogrodniczek, podziwiam kobiety, które dają radę. Zamiast tego wybieram kombinezony. Plusem ich jest, że są luźne, więc jest spory zapas materiału na powiększające się piersi i przede wszystkim brzuszek. Mam dwa kombinezony, które są u mnie już co najmniej trzeci rok. Jeden z bawełny, żeby móc go teraz zakładać, konieczne było obniżenie pasa przez wyregulowanie ramiączek, do niego będę musiała zakładać sportowy stanik. Drugi kombinezon, z wiskozy, okazał się idealny, gumka nie uciska, wszystko pasuje jak ulał. 

Odzież ciążowa - zobacz na Ceneo.pl




4. Bielizna w ciąży – jak wybrać majtki ciążowe

Dodatkową zaletą przewiewnych materiałów i luźnych sukienek, jest zmniejszenie ryzyka infekcji intymnych, na które jesteśmy bardziej narażone w okresie ciąży. Równie ważna jest w tym przypadku bielizna, a przede wszystkim majtki. Im więcej naturalnego włókna, tym lepiej.

Najbardziej odpowiednimi majtkami na lato w okresie ciąży są figi. Najwygodniej, gdy kończą się pod brzuchem i mają szeroką gumkę, która nie uciska. Miałam kilka takich sztuk, które przed ciążą były mi luźne w pasie (przy wąskiej talii i szerokich biodrach ciężko w Polsce znaleźć coś, co będzie akurat). Teraz, gdy kończą się tam, gdzie zaczyna się ciążowy brzuszek, układają się idealnie i nie uciskają. 


 

5. Rajstopy dla kobiet w ciąży


Wbrew temu co wszędzie czytałam, już w pierwszym trymestrze przeszkadzały mi nieciążowe rajstopy. Uciskały niemiłosiernie brzuch, bez względu na rozmiar i markę. Uznałam, że szkoda czasu na męczenie się w nieodpowiednich rajstopach i poszukałam ciążowych. Nie są one drogie, więc zupełnie nie rozumiem po co męczyć się w tych, które nie pasują na ciążowy brzuszek. Trafiłam też na sposób, który zupełnie do mnie nie przemawia, a mianowicie noszenie rajstop tył na przód. A co z pupą? Moja nadal jest na swoim miejscu, brzuch jej nie zastąpił ;)

Jeśli rajstopy ciążowe kupimy wcześniej, to dłużej w nich pochodzimy. Z resztą nic nie stoi na przeszkodzie, by takie rajstopy nosić po ciąży. Mają po prostu wyższy stan i są wzmocnione i rozciągliwe na brzuchu, ale jeśli przetrwają po ciąży, też będzie można w nich chodzić, mało prawdopodobne, że będą nam wisiały w pasie.

Sprawdziłam dwie najbardziej popularne marki rajstop, które swoje stoiska mają w prawie wszystkich centach handlowych – Gatta i Marilyn. Te pierwsze wypadają dużo lepiej. Miałam już kilka fasonów i ze wszystkich byłam zadowolona. Grubość 20 DEN idealnie nadaje się na lato, jeśli chcemy założyć rajstopy. 



6. Buty w ciąży


Na wybór butów w ciąży mają wpływ dwie kwestie. Pierwsza to zmiana środka ciężkości, która pojawia się wraz z powiększającym się brzuszkiem, a druga, to kłopoty z krążeniem i co za tym idzie obrzęki. Latem warto postawić na mało zabudowane buty na niskim obcasie.

Dobrze gdy sandały są regulowane (mają rzepy lub sprzączki). W ciąży często zmienia się też nieco rozmiar buta, na większy. Jeśli będziecie wybierać buty w trakcie ciąży, zwróć cie uwagę, by nie były "na styk".

 

Dodatki, które jeszcze bardziej przydają się gdy jesteś w ciąży 

 

7. Kapelusz i okulary przeciwsłoneczne 

 

Kapelusz noszę teraz dużo częściej niż wtedy, gdy nie byłam w ciąży. Przede wszystkim służy on do ochrony przed bardziej szkodliwym w tym okresie, promieniowaniem przeciwsłonecznym. To samo z okularami. Zauważyłam, że moje oczy, odkąd jestem w ciąży, są o wiele bardziej wrażliwe na światło. Wolniej się przystosowują do zmian oświetlenia.

8. Torebka i plecak

 

Jeśli mam zabrać ze sobą więcej ciężkich rzeczy (a latem wystarczy, że kobieta w ciąży musi nosić ze sobą sporo wody), wybieram plecak. Wadą jest to, że szybciej będziemy pocić się na plecach, ale zaletą, że nie obciąży tak kręgosłupa, jak noszenie torebki na jednym ramieniu.



Tyle moich rad, jeśli macie coś do dodania w temacie ciążowego letniego stroju, piszcie w komentarzach.

poniedziałek, 24 czerwca 2019

Botanic SkinFood herbaciany płyn micelarny oraz oczyszczający żel do twarzy, Fresh&Natural Hydrolat Bławatek (trzy recenzje kosmetyków naturalnych)





W połowie kwietnia, po tym jak zużyłam mleczko do demakijażu, które totalnie mnie rozczarowało (recenzja mleczka tutaj), postanowiłam spróbować czegoś innego. Właśnie na rynku pojawiły się kosmetyki Botanic SkinFood, dostępne w Drogerii Natura, skład mogła przejrzeć w sklepie internetowym, a na zakupy wybrałam się do galerii handlowej.

Potrzebowałam jeszcze żelu do mycia twarzy oraz hydrolatu. Niestety dostępne były tylko dwa z wybranych przeze mnie kosmetyków:

Botanic SkinFood herbaciany płyn micelarny oraz Botanic SkinFood oczyszczający żel do twarzy.

Kilka dni później znalazłam również odpowiedni dla mojej cery hydrolat – Fresh&Natural Hydrolat Bławatek. Dziś przeczytacie moją opinię o tych trzech kosmetykach.
 
 

Botanic SkinFood herbaciany płyn micelarny - opinia

Herbaciany płyn micelarny Botanic SkinFood znajduje się w wygodnie zamykanej plastikowej butelce. Ma bardzo przyjemny zapach, kolor herbaty i delikatnie się pieni. Kolor może być nieco problematyczny podczas demakijażu. Ja lubię, gdy płyn jest bezbarwny, bo dzięki temu widzę, przy kolejnym przecieraniu wacikiem, że makijaż jest już zmyty. Musiałam oswoić się, że przypadku herbacianego płynu jest inaczej. 


Botanic SkinFood herbaciany płyn micelarny - składniki



Aqua - woda

Polyglyceryl-4 Caprate (roślinne estry poliglicerolu) – tworzą oczyszczające micele, natłuszczają i nawilżają skórę,

Glycerin - roślinna gliceryna,

Camellia Sinensis Leaf Extract (ekstrakt z herbaty Macha) – działa antyoksydacyjnie spowalnia procesy starzenia się skóry, nawilża, ujędrnia i poprawia kondycję skóry,

Mangifera Indica Fruit Extract (ekstrakt z mango) – działa przeciwzmarszczkowo, zwalcza wolne rodniki, uelastycznia i nawilża skórę,

Decyl Glucoside (glukozyd decylowy) – naturalny detergent,

Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate - konserwanty,

Parfum – hipoalergiczna kompozycja zapachowa.

 

Botanic SkinFood herbaciany płyn micelarny – działanie

Herbaciany płyn micelarny Botanic SkinFood dobrze spełnia swoje zadanie, poprawnie zmywa makijaż. Po jego użyciu, w przeciwieństwie do wspomnianego mleczka, nie mam obaw, że na skórze pozostały jeszcze resztki podkładu. Nie używam kosmetyków wodoodpornych, więc na ten temat nie mogę się wypowiedzieć, ale za to zauważyłam, że jest bezpieczny przy demakijażu oczu. Skóra po nim była gładka, nie wysuszał jej, co zdarzało mi się w przypadku niektórych płynów micelarnych z naturalnym składem.


Botanic SkinFood oczyszczający żel do twarzy - opinia

Żel oczyszczający Botanic SkinFood również ma przyjemny zapach, nieco bardziej słodki, niż płyn micelarny. Nie są to produkty podobne pod względem składu czy zapachu, ale zarówno jeden, jak i drugi, maja 98% składników pochodzenia naturalnego.

Żel znajduje siew butelce z pompką, czyli moim zdaniem najbardziej właściwej dla tego typu kosmetyków. 
 
 

Botanic SkinFood oczyszczający żel do twarzy - składniki


Aqua – woda,

Decyl Glucoside (glukozyd decylowy) – naturalny detergent,

Glycerin - roślinna gliceryna,

Cannabis Sativa Seed Extract
(ekstrakt z konopi) – działa nawilżająco i łagodząco,

Paullinia Cupana Seed Extract (ekstrakt z owoców guarany) – działa rewitalizująco, tonizująco i ściągająco, poprawia krążenie,

Xanthan Gum (guma ksantanowa) – naturalny zagęstnik,

Lactic Acid (kwas mlekowy) – nawilża skórę oraz zapewnia właściwe pH żelu,

Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate – konserwanty,

Parfum - hipoalergiczna kompozycja zapachowa.
 

Botanic SkinFood oczyszczający żel do twarzy – działanie



Na początek muszę wspomnieć o jednej z wad żelu. Jego konsystencja jest płynna, a nie żelowa, przez co produkt nie nadaje się no nakładania za pomocą butelki z pompką. Ciężko nałożyć go na dłoń, zwykle wyskakuje gdzieś w przestrzeń i może ubrudzić ubranie.

Producent podaje, że żel nadaje się do usuwania makijażu. Sprawdziłam, do tego celu okazał się niezawodny. Potrzeba było go niewiele, a zmywał błyskawicznie.

Po umyciu czułam, że skóra jest oczyszczona i odświeżona. Nie piekła, nie swędziała, ale niestety po kilku dniach używania, zaczęły pojawiać się na mój skórze swędzące krostki, takie które wychodzą mi, gdy mam na coś alergię. Przeważnie znikały już po jednym dniu, ale gdy ponownie wracałam do żelu, znów po 3 dniach używania wracały. Przy ostatnim użyciu spowodował nawet typowe wypryski.

Postanowiłam resztę przeznaczyć do innych celów. Będę używać go do mycia rąk lub jako żel pod prysznic.
 
 
 

Fresh&Natural Hydrolat Bławatek - opinia



Na hydrolat z Bławatka marki Fresh&Natural skusiłam się, gdy poszukiwałam alternatywy dla wody różanej. Woda różana jest hitem w mojej pielęgnacji (zobacz też: przygotowany przeze mnie ranking hydrolatów różanych) , ale lubię co jakiś czas odmianę i szukam innego kosmetyku, który również zaspokoi potrzeby mojej cery.

Używałam już kilkukrotnie krem z ekstraktem z kwiatów bławatka (recenzja kremu pod oczy) i byłam z niego bardzo zadowolona, dlatego śmiało sięgnęłam po ten hydrolat.
 

Fresh&Natural Hydrolat Bławatek - składniki

Centaurea Cyanus (Cornflower) Flower Water
W składnie nie ma żadnych dodatków, prócz wody z kwiatów bławatka.

Fresh&Natural Hydrolat Bławatek - działanie



Producent zapewnia, że hydrolat z kwiatów bławatka doskonale sprawdza się w pielęgnacji skóry wokół oczu, zmniejsza obrzęki i opuchliznę, łagodzi zmęczenie, rozjaśnia cienie pod oczami. Stosowany jako tonik do twarzy, ma za zadanie zmiękczać i odświeżać skórę, poprawić jej kolor, łagodzić stany zapalne i podrażnienia. Jest przeznaczony do każdego rodzaju cery, również wrażliwej, podrażnionej, zmęczonej lub matowej. Jest zalecany szczególnie do skóry tłustej, łojotokowej i z objawami zmian zapalnych.

Przeciwdziała zaczerwienieniom, wzmacnia naczynka włosowate i zapobiega szkodliwym działaniom promieni słonecznych (UV).

Tej ostatniej funkcji nie mam odwagi przetestować na swojej skórze, ale pozostałe sprawdziłam. Niestety właściwie niczego nie mogę potwierdzić. Moja naczynkowa cera nie stała się mniej zaczerwieniona, zarówno pod oczami i na policzkach nie zauważyłam żadnych zmian (widzę je po hydrolacie różanym).

Nie spowodował, że przestały pojawiać się podrażnienia i stany zapalne po wcześniej wspomnianym żelu oczyszczającym. Nie spowodował też, że szybciej te zmiany znikały.

Mam cerę mieszaną i również nie zgadzam się, że nadaje się do każdego typu cery. Powodował, że moje policzki stawały się suche i szorstkie. Co do tłustych partii skóry (strefa T) nie zrobił im krzywdy, ale nie zapobiegł powstaniu wyprysków, ani nie przyspieszył ich gojenia.

Z zalet mogę jedynie wymienić opakowanie, jest to butelka wykonana ze szkła z aplikatorem w formie sprayu, który działa chyba najlepiej ze wszystkich, jakie tego typu miałam okazję używać (a uwierzcie, że było ich bardzo dużo). Tworzy prawdziwą mgiełkę, dzięki czemu łatwo i szybko aplikuje się hydrolat na duży obszar skóry.

Dla zainteresowanych zapachem, moim zadaniem hydrolat z bławatka pachnie słodko i ziołowo, przypomina mi ziołowe pastylki na kaszel (Tymianek i Podbiał).

Być może wypróbuję inny hydrolat tej marki, do bławatka na pewno nie wrócę.

sobota, 15 czerwca 2019

Woda różana do jedzenia, czyli przepis na domowy budyń z mleka migdałowego o smaku róży




Za różą w wersji kulinarnej nigdy specjalnie nie przepadałam, co innego kosmetycznie. Ale gdy trafiłam na wodę różaną, którą mogłam wykorzystać zarówno kosmetycznie, jak i kulinarnie, musiałam ją wypróbować.
Kiedy kupiłam mleko migdałowe, wpadłam na pomysł, by zrobić eksperyment - budyń różany z mleka migdałowego. Smak przerósł moje oczekiwania, dlatego jestem pewna, że i wśród was znajdzie on wielu zwolenników.

Domowy budyń z mleka migdałowego – składniki

250 g mleka migdałowego,
3 płaskie łyżeczki cukru waniliowego (ja używam cukru waniliowego domowej roboty),
1 łyżeczka ksylitolu,
2 łyżki skrobi ziemniaczanej,
2 żółtka,
3 łyżki wody różanej,
1 łyżeczka masła.




Jak zrobić domowy budyń z mleka migdałowego



1. Połowę potrzebnego mleka (125 g) wymieszaj z cukrem waniliowym, ksylitolem, żółtkami, skrobią i wodą różaną.

2. Drugą część mleka zagotuj.

3. Do gotującego się mleka dodaj wcześniej przygotowaną mieszankę. Zmniejsz moc palnika i mieszaj budyń, w trakcie dodając masło. Do mieszania budyniu najlepiej użyj trzepaczki (rózgi kuchennej).

4. Mieszaj budyń różany do zgęstnienia, potem jeszcze chwilę, i wyłącz palnik. 


Budyń z mleka migdałowego możesz podawać na ciepło lub schłodzony.
Jeśli nie lubisz różanego smaku, pomijając w składzie wodę różaną, uzyskasz w ten sposób budyń waniliowy. 

Smacznego!

wtorek, 11 czerwca 2019

Dobry krem pod oczy 30+ i 25+ (mój ranking) Jak to jest ze skórą po 30-tce



Nie jest tak, że po przekroczeniu 30 lat nagle zmienia się nam skóra i potrzebujemy czegoś zupełnie innego, ale zauważyłam, że nie wszystko to, co odpowiadało mi jeszcze 2 lata temu (byłam już po 30-tce), odpowiada mi w dalszym ciągu.


Jak to jest ze skórą po 30-tce


Największa różnicę odczułam w kremach pod oczy. Choć, gdy patrzę w lustro skóra nie wygląda o wiele inaczej, czuję, że potrzebuje czegoś innego niż jeszcze kilka lat temu.

Przygotowałam dziś listę kremów z dobrym składem, które sama mogłabym podzielić na 25+ i 33+ (dla ułatwienia podaję jednak umowne 25+ i 30+). Wszystkie wymienione niżej kremy pod oczy wypróbowałam. Nie dla każdego z nich znalazło się miejsce na osobną recenzję,więc jest teraz okazja napisać o nich więcej.

Dobry krem pod oczy 25+

 

Vianek Nawilżający krem pod oczy

 

Vianek Nawilżający krem pod oczy – lekki krem, który pachnie bardzo naturalnie, jak siemię lniane. Spełnia swoje zadanie, dobrze nawilża, nie pozostawia tłustej warstwy, szybko się wchłania i dzięki temu nie stwarza problemów, nie migruje do oczu. Nadaje się pod makijaż, korektor nałożony na niego nie roluje się, nie zbiera w załamaniach. Nie mam do niego zarzutów.
Wygładza, nawilża, nawet lekko i przyjemnie chłodzi, ale jeśli chodzi wam o ujędrnianie, to nie liczcie za bardzo na niego. Krem znajdziecie tutaj


Vianek Odżywczy krem pod oczy 

 

Vianek Odżywczy krem pod oczy – mniej nawilża, mniej wygładza, za to bardziej wzmacnia skórę niż ten z serii nawilżającej. Ma delikatny zapach, nie podrażnia, nie migruje, nadaje się pod makijaż. Krem do kupienia w tych sklepach.


Nacomi Naturalny krem arganowy pod oczy

 

Nacomi Naturalny krem arganowy pod oczy – przez dłuższy czas był jednym z moich ulubieńców. Nie znalazł się na moim blogu, chyba przez to, że jego recenzje widziałam już bardzo wiele razy. Dziś jest okazja żebym opisała swoje wrażenia na jego temat.
Krem arganowy pod oczy mogę zaliczyć do kremów tłustych. Wygodnie się nakłada, ale pod oczami wchłania się powoli. Pachnie delikatnie, migdałowo, zupełnie inaczej niż opisywany przeze mnie ostatnio olej arganowy tej samej marki (o oleju arganowym przeczytacie tutaj).
Moje początki z nim były pozytywne, miałam wrażenie, że skóra jest bardziej odżywiona i wygładzona. Tego wtedy potrzebowałam. Nie podrażniał, nie zapychał, był bardzo wydajny. Po pewnym czasie zaczęłam mieć jednak odczuwać, że w ogóle się nie wchłania. Przez cały czas pozostawia lepką warstwę. Choć nie miałam problemów z aplikowaniem go pod makijaż, zaczął migrować do oczu. Zużyłam w ten sposób 2 słoiki, testując, czy zmieniłam coś oprócz kremu, przez co po jego nałożeniu szczypią mnie oczy, ale okazało się, że nie, to jednak krem przestał się u mnie sprawdzać.

Nadal uważam, że ma on szanse być dla niektórych numerem 1 jeśli chodzi o pielęgnację skóry pod oczami. Ja jednak już do niego nie wrócę.

Obecnie krem Nacomi nie spełnia moich potrzeb. Podobne efekty uzyskiwałam nakładając pod oczy krem domowej roboty, który prawie w całości składał się z masła shea. Wychodzi znacznie taniej. Krem kupicie tutaj.

 

Dobry krem pod oczy 30+



Sylveco Łagodzący krem pod oczy

 

Moją opinię o Łagodzącym kremie pod oczy marki Sylveco możecie przeczytać tutaj.

To pierwszy krem pod oczy, który polubiłam. Sprawdza się u mnie pod każdym względem, choć jego głównym zadaniem ma być działanie kojące i łagodzące, odniosłam wrażenie, że działa też ujędrniająco. Dla osób wieku 30+ nadaje się idealnie. Kupicie go tutaj.


BioDermic krem pod oczy z ekstraktem z kawioru



BioDermic Krem pod oczy z ekstraktem z kawioru - z tego kremu też byłam zadowolona, więcej przeczytacie w recenzji, którą zamieściłam w tym artykule. Znajdziecie go tutaj.


AVA ECO LINEA Krem pod oczy

 

Krem pod oczy ECO LINEA, to najnowszy produkt pod oczy, który właśnie kończę używać. Skusiłam się na niego, dzięki pozytywnym wrażeniom jakie wywarły na mnie wcześniej poznane kosmetyki z tej samej serii (pisałam o nich w tym artykule )
Krem pod oczy ma dość lekką konsystencję, ten sam zapach (trawy cytrynowej) co cała seria, ale zdecydowanie mniej intensywny, dzięki czemu nie podrażnił mojej delikatnej skóry wokół oczu. Wchłania się szybko, ale nie błyskawicznie, więc z nałożeniem makijażu lubię kilka minut odczekać. Nałożony na niego korektor się nie roluje. Krem nie podrażnia oczu, nie migruje.
Skóra przy jego stosowaniu jest bardziej nawilżona, wygładzona i ujędrniona. Wygląda na to, że to będzie teraz mój ulubieniec.
Kolejne plusy, to butelka typu airless (według mnie najlepszy sposób aplikacji, szczególnie w przypadku kremów pod oczy). Nie dość że butelka ma pompkę, to jest szklana i przezroczysta, dzięki czemu widzę ile produktu mi zostało.
Sądząc po działaniu, sprawdzi się także u osób po 40-tce. O późniejszych latach się nie wypowiadam, bo nie jestem ekspertką w tym temacie :D
Krem znajdziecie w tych sklepach.


DR. Konopka's żel pod oczy z rumiankiem zmniejszający obrzęki 

 

Przy okazji postanowiłam wspomnieć o produkcie pod oczy, który co prawda kremem nie jest, ale polecam go w podobnym celu. Pisałam już o nim wcześniej, dlatego odsyłam do recenzji.


Jakie są Wasze doświadczenia z produktami do pielęgnacji skóry wokół oczu?


wtorek, 4 czerwca 2019

Naturalne kosmetyki do pielęgnacji ciała – co używałam w ostatnich miesiącach



kosmetyki naturalne do ciała

W lutym na moim blogu pojawił się post pod tytułem Dlaczego zrezygnowałam z projektu denko.

Wspominałam w nim, że gdy będzie okazja do ciekawego podsumowania używanych przez mnie kosmetyków, to na pewno pojawią się one w zbiorczym wpisie. Dziś właśnie taka okazja się nadarzyła. W poprzednich trzech miesiącach używałam sporo nowych produktów kosmetycznych, zarówno do pielęgnacji, jak i higieny. Postanowiłam tym razem napisać o naturalnych kosmetykach, których używałam do pielęgnacji ciała.

https://www.ceneo.pl/37593913#cid=32484&crid=265832&pid=19107

Nacomi Olej arganowy – opinia




Tłoczony na zimno olej arganowy Nacomi kupiony przeze mnie w drogerii Hebe znajduje się w butelce z ciemnego szkła. Nie ma kroplomierza, a że chciałam stosować olej bezpośrednio na skórę, przelałam go do innej butelki. 
Olej ma bardzo intensywny, słodki zapach, nie jest on dla mnie przyjemny. Zaczęłam się zastanawiać, czy coś z nim jest nie tak, bo nie jest to pierwszy olej arganowy, który używałam, ale pierwszy marki Nacomi. Pierwsze podejrzenie padło na butelkę, do której go przelałam, ale że część produktu została jeszcze w oryginalnej buteleczce. Data ważności też jest odległa, więc ten olej po prostu mało przyjemnie pachnie. Przy smarowaniu nim dużej powierzchni (w moim przypadku całego ciała) zapach jest istotny.

Nacomi Olej Arganowy na skórę

Na skórze spisywał się za to znakomicie. Wchłania się w miarę szybko. Skóra staje się gładka, odporna na podrażnienia i bardziej elastyczna. Zdecydowanie spełnia pod tym względem swoją rolę.

Być może kupię go jeszcze ponownie.


https://www.ceneo.pl/37946823#cid=32484&crid=265833&pid=19107

Nacomi Olej ze słodkich migdałów – opinia



Olej ze słodkich migdałów Nacomi kupiłam razem z olejem arganowym. Mimo, że butelka zaopatrzona jest w pompkę (w przypadku produktu o pojemności 100 ml), bardzo niewygodnie się go nakłada, ponieważ palec ślizga się po niwygodnym dozowniku i trudno wycisnąć kolejną porcję oleju.

Nacomi Olej ze słodkich migdałów na skórę


Jest to olej rafinowany, czyli bardziej oczyszczony, ale przez co nie posiada wszystkich tych zalet, które ma olej nierafinowany. Szybko się wchłaniał, dobrze nawilżał, ale nic więcej. Minusem jest butelka z jasnego szkła. W odróżnieniu od butelek z ciemnego szkła, nie chroni ona przed działaniem słońca.

Stosowałam go na całe ciało. Zużyłam bardzo szybko, ponieważ jest bardzo mało wydajny. Raczej do niego nie wrócę. Wybiorę nierafinowany i w ciemnej butelce, najlepiej z kroplomierzem lub pipetą.

https://www.ceneo.pl/47868592#cid=32484&crid=265834&pid=19107

Natura Estonica Body Cream - Odmładzający krem do ciała Violet Rose Fiołek i róża

Odmładzający krem do ciała Fiołek i róża, czasem mylnie nazywany jest w drogeriach „Fioletowa róża”. Postanowiłam go wypróbować jako ciekawostkę, ponieważ nie używałam wcześniej żadnego kosmetyku marki Natura Estonica.

Produkt znajduje się w plastikowym słoiku, wygodnie się go nakłada. Część bez problemu przełożyłam do mniejszego słoika, by wygodniej używać jako kremu do rąk.

Zapach kremu jest specyficzny i pewnie nie każdemu się będzie podobał. Pachnie dość intensywnie, kwiatowo, ja nazywam ten zapach „babciowymi perfumami”, ale mimo że nie jestem fanką tego typu zapachów, był on dla mnie całkiem do zniesienia.

Skład Natura Estonica Body Cream - Odmładzający krem do ciała Violet Rose Fiołek i róża


Skład według INCI 
Aqua, Butyrospermum Parkii Butter, Isopropyl Palmitate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceryl Stearate Citrate, Rosa Damascena Flower Water, Sodium Carbomer, Viola Odorata Extract, Sodium Hyaluronate, Sodium Cetearyl Sulfate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Glyceryl Oleate, Glyceryl Linoleate, Glyceryl Linolenate, Benzyl Alcohol, Ethylhexylglycerin, Citric Acid, Xanthan Gum, Parfum, CI 14720, CI 42051.

Krem do ciała Natura Estonica zawiera olej z róży damasceńskiej, wyciąg z fiołka wonnego, witaminę C, Omega-6 i kwas hialuronowy.


Natura Estonica Body Cream - Odmładzający krem do ciała Fiołek i róża – opinia

Opakowanie Natura Estonica Fiołek i róża zawiera 300 ml kremu. Jest on bardzo wydajny, więc przy takiej ilości starczył mi na długo (zaczęłam go używać jeszcze zimą). W porównaniu do większości balsamów zawiera mniej wody, przez co ma bardziej gęstą konsystencję i nie chłodzi ciała tak bardzo, jak niektóre produkty tego typu. Dzięki temu sprawdzał się u mnie w chłodne dni.

Jak już wspominałam, bardzo wygodnie się rozprowadza. Bardzo szybko się wchłania. Skóra po jego użyciu jest gładka, nawilżona i odżywiona. Mimo intensywnego zapachu, nie powodował żadnych podrażnień (zdarzają mi się po niektórych substancjach zapachowych). Mam nawet wrażenie, że łagodził wszelkie podrażnienia na skórze, również te, które miałam na dłoniach.


Krem Fiołek i róża zaskoczył mnie pozytywnie i zachęcił do wypróbowania kolejnych kosmetyków Natura Estonica.

Podsumowanie

Wszystkie trzy produkty do pielęgnacji ciała spełniły swoje zadanie. Obecnie, od kilku tygodni, używam już kolejnych produktów do ciała, które bardziej nadają się na lato. Mam nadzieję, że nadgonię trochę z tematami na blogu i będę mogła na bieżąco opowiadać Wam czego używam i jak się to sprawdza :)

Ciekawi mnie, czy znacie kosmetyki, o których tutaj pisałam i jak się u Was sprawdzają. Dajcie znać w komentarzach.

Instagram @mrs_calluna