„Skóra. Azjatycka pielęgnacja
po polsku” została napisana przez Barbarę Kwiatkowską,
biotechnologa, eksperta w dziedzinie skóry, konsultantkę
w firmach kosmetycznych (BiochemiaUrody) oraz farmaceutycznych.
Książka w zamyśle jest przede wszystkim odpowiedzią
na pytanie, jak dostosować azjatyckie programy pielęgnacyjne
do polskich warunków, ale wg mnie porusza sporo innych
zagadnień z dziedziny kosmetologii.
Napisana jest w sposób przejrzysty, najważniejsze informacje znajdują się w kolorowych ramkach, dlatego gdy się do niej zabrałam, nie byłam w stanie się oderwać i całość przeczytałam za jednym zamachem. Podzielona jest na 10 rozdziałów (łącznie 271 stron), część z nich przeznaczona jest kolejnym etapom pielęgnacji, inna część ważnym składnikom znajdującym się w kosmetykach, reszta to praktyczne porady oraz słowniczek pojęć.
Napisana jest w sposób przejrzysty, najważniejsze informacje znajdują się w kolorowych ramkach, dlatego gdy się do niej zabrałam, nie byłam w stanie się oderwać i całość przeczytałam za jednym zamachem. Podzielona jest na 10 rozdziałów (łącznie 271 stron), część z nich przeznaczona jest kolejnym etapom pielęgnacji, inna część ważnym składnikom znajdującym się w kosmetykach, reszta to praktyczne porady oraz słowniczek pojęć.
Dzięki książce dowiemy się między innymi: czym są peptydy, które antyoksydanty są najsilniejsze, dlaczego warto chronić skórę przed promieniowaniem UV. Znajdziemy tu także informacje przydatne podczas kuracji kwasami i nie są to ogólniki, a wyczerpujące odpowiedzi na często pojawiające się pytania. Właściwie w żadnym z poruszanych zagadnień nie ma zbędnego lania wody.
W książce nie znajdziemy przepisów na kosmetyki, za to dowiemy się jakich składników potrzebuje nasza cera, a nawet w jakim kosmetyku znajduje się taki składnik i w jakim stężeniu.
Jest to świetny poradnik dla każdej kobiety, która nie chce podejmować decyzji o wyborze kosmetyku czytając slogany w reklamach czy na etykietach, ale zależy jej, aby prawdziwie zadbać o swoją cerę i dobrać do niej kosmetyki z odpowiednimi składnikami.
Zabierając się za lekturę sporo już wiedziałam na temat etapów pielęgnacji, czy składników, ale nie oznacza to, że książka nie była, dla mnie przydatna. Znakomicie systematyzuje wiedzę i z pewnością wiele razy po nią sięgnę, chociażby poznając nowe hydrolaty, które przedstawione są tutaj w szczegółowej tabeli.
mam ta książkę!
OdpowiedzUsuńDużo słyszę o azjatyckiej pielęgnacji skóry, ale nigdy nie korzystałam z takich kosmetyków, nie licząc manicure japońskiego ;) Mówisz, że warto? Jak efekty?
OdpowiedzUsuńWarto, ale ja stosuję tylko wersję spolszczoną ;)
UsuńBardzo mi się podoba ten pomysł przełożenia wschodniej pielęgnacji na zachodnie realia :)
OdpowiedzUsuńNie trzeba wszystkiego przekładać 1:1, w końcu żyjemy w zupełnie innym klimacie.
UsuńCzyli ta książka jest dla mnie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
:)
UsuńBardzo ciekawa pozycja, chętnie bym po nią sięgnęła
OdpowiedzUsuńZ dostępnością póki co nie ma problemów :)
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie. Chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńPrzydałaby mi się ta książka z pewnością rozwinęłaby moją wiedzę :)
OdpowiedzUsuńJest bardzo duzo informacji, więc na pewno pogłębia wiedzę :)
UsuńMam ją gdzieś, ale nie mam na nią weny póki co :P Może na wiosnę :P
OdpowiedzUsuńjak przeczytałam "mam ją gdzieś" to się zdziwiłam, dobrze że było coś dalej ;)
Usuńa dla kompletnych amatorów też się nada? przydałoby mi się trochę dokształcić :P
OdpowiedzUsuńPewnie, że się nada :)
UsuńChętnie bym ją przeczytała, ale póki co mam szlaban na zakup książek hehe
OdpowiedzUsuńmnie też przydałby się taki szlaban:P
UsuńJa mam zrywy,ostatnio kupiłam sporo, a teraz przerwa ;)
UsuńZ pewnością interesująca pozycja dla zainteresowanych tematem.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać i ta książka wydaje się być interesująca :) dopisuje do listy :)
OdpowiedzUsuńNiby jestem kobietą, ale jakoś nie mój klimat...
OdpowiedzUsuńRozumiem, temat nie każdą kobietę musi interesować ;)
UsuńSłyszałam sporo dobrego o tej książce a teraz Twój artykuł. Dopisuje do listy 😀
OdpowiedzUsuńTeraz azjatycka pielęgnacja jest na topie. Książka wydaje się być bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTeraz wszędzie się słyszy o urodzie i pielęgnacji azjatek! Jest mnóstwo kosmetyków azjatyckich w drogeriach, osobiście jeszcze nie próbowałam...
OdpowiedzUsuńJa raczej nie używam azjatyckich kosmetyków, ostatnio jak miałam takie, to okazało się, że są "made in USA" :D
Usuńmam ale jeszcze sie nie zabralam za nia:)
OdpowiedzUsuńzastanawiam się nad kupieniem ;-)
OdpowiedzUsuńPo wypróbowaniu na sobie azjatyckiej pielęgnacji (po książce Charlotte Cho, nadmiarze kosmetyków i mega problemach ze skórą), stwierdziłam, że to w 100% nie dla mnie. Fajnie, że ktoś napisał książkę dopasowującą azjatyckie podejście do naszych, polskich realiów. Być może po nią sięgnę, bo z Twojego opisu wynika, że jest bardzo przydatna i ciekawa.
OdpowiedzUsuń